Dziewczynka zaginęła 31 grudnia 2006 r. Po dobie poszukiwań jej ciało znaleziono na terenie ogródków działkowych, ok. 1,5 km od domu. Jak wykazała sekcja zwłok, dziewczynkę zgwałcono, bito i kopano po głowie, w końcu uduszono. Szymaniak był sąsiadem dziewczynki, znał ją od kilku lat. Tuż po ujawnieniu zbrodni utrzymywał, że był w nią zamieszany ojciec 7- latki, który nie mieszkał z nią i jej matką. Ojciec Grażynki został nawet zatrzymany, ale po przesłuchaniu mężczyznę zwolniono. Szymaniak przyznawał się do zabójstwa dziewczynki, ale twierdził, że jej nie zgwałcił. W lutym 2008 r. Sąd Okręgowy w Świdnicy skazał go na dożywocie, co w czerwcu 2008 r. utrzymał Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Oba sądy nie miały wątpliwości, że Szymaniak dopuścił się zarówno zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, jak i gwałtu na nieletniej. Sądy uznały, że taki czyn zasługuje tylko na karę dożywotniego więzienia. - We wszystkich kulturach i wszystkich religiach troska o przyszłe pokolenia jest najwyższym dobrem. Dlatego też zabójstwo dziecka jest zawsze tak bulwersujące - podkreślono w wyroku SA. Obrona złożyła kasację do SN, domagając się ponownego procesu. Obrońca - który nie stawił się na czwartkowej rozprawie - twierdził w kasacji, że sądy błędnie ustaliły, iż Szymaniak zgwałcił Grażynkę. Utrzymywał też, że jej obrażenia, stwierdzone podczas sekcji zwłok, mogły powstać "nawet kilkanaście godzin przed śmiercią". Pięcioosobowy skład SN uznał kasację za "oczywiście bezzasadną". W ustnym uzasadnieniu rozstrzygnięcia sędzia SN Ewa Strużyna podkreśliła, że kasacja była tylko powtórzeniem apelacji obrońcy, której zarzuty wystarczająco ocenił już sąd apelacyjny. - Obrażenia powstały bezpośrednio przed śmiercią; gdyby powstały wcześniej nie mogłaby ich nie zauważyć rodzina dziecka - mówiła sędzia. Dodała, że nie ma wątpliwości - co także kwestionował obrońca - że było to zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, bo "na twarzy dziecka był odbity protektor obuwia".