Uzasadniając decyzję, sędzia sprawozdawca Witold Franckiewicz podkreślił, że ustalenia sądu pierwszej instancji dotyczące tego, co się wydarzyło, są prawidłowe, ale kwestią sporną było to, w jakim zamiarze działał Humphrey M. - Sąd pierwszej instancji przyjął, że oskarżony zamierzał spowodować ciężkie obrażenia ciała u trzech osób, ale na to dowodów nie ma. Niewątpliwie przewidywał i godził się ze swoim postępowaniem, ale nie mierzył ciosów, a jedynie zadawał je chaotycznie. Były to bezmyślne uderzenia, których skutki przerosły jego wyobraźnię - mówił Franckiewicz. Do zdarzenia doszło w listopadzie 2007 r. w centrum Wrocławia, w pobliżu pasażu, w którym znajdują się liczne kluby i dyskoteki. Dwóch Holendrów wyszło z jednego z klubów, po czym zostało zaczepionych przez kilku pijanych mężczyzn, którzy używali wobec nich rasistowskich wyzwisk. W pewnym momencie Humphrey M. wyjął nóż i zaatakował dwóch pijanych Polaków raniąc ich w brzuchy. Poranił też przypadkowego przechodnia, który próbował rozdzielić walczących. Następnie Holendrzy pojechali do domu, gdzie zostali zatrzymani przez policję. - Humphrey M. działał w stanie silnego wzburzenia. Skierowane do niego słowa były obraźliwe, a rasizm jest zjawiskiem kompletnie nieakceptowanym przez społeczeństwo. Reakcji oskarżonego również nie akceptujemy, niemniej przyczynili się do niej pokrzywdzeni - uzasadniał obniżenie kary sędzia Franckiewicz. Sąd zmniejszył także kwotę odszkodowania, którą Holender musi zapłacić poszkodowanemu Piotrowi R. z 50 tys. zł do 30 tys. zł i Krzysztofowi N. który próbował rozdzielić walczących z 52 tys. zł do 42 tys. zł. Humphrey M. może także opuścić areszt, w którym przebywa od 1,5 roku. Zadowolony z wyroku był obrońca muzyka Adam Bujasz, który podkreślił, że z żądanych 15 lat więzienia, orzeczono karę 5 lat, a w apelacji trzech lat więzienia. - Jesteśmy zadowoleni z tego, co udało nam się osiągnąć. Istotne jest także to, że Humphrey M. może opuścić areszt - mówił adwokat.