Wpływy z biletów na tych trasach nie przekraczają 15 procent kosztów. W utrzymaniu połączeń mogłyby pomóc samorządy, ale na Dolnym Śląsku jedynie władze Jelcza-Laskowic zdecydowały się dopłacać do przejazdów na swoim terenie. - Jestem zaskoczony brakiem reakcji podróżnych - mówi Edmund Pomieczyński, naczelnik sekcji przewozów pasażerskich z Jeleniej Góry. Choć od dziś do Karpacza jeżdżą stamtąd tylko pociągi towarowe, nie ma żadnych interwencji ani protestów. Również korzystający do tej pory z połączenia Mikułowa-Bogatynia nie zamierzają się buntować. - Nie podoba nam się to, ale co zrobić - mówią kolejarze, którzy do tej pory dojeżdżali tym pociągiem do pracy. Teraz niektórzy z nich muszą iść do przystanku autobusowego nawet 3 kilometry. Kolej podstawiła wprawdzie specjalną drezynę, ale dowozi ona do stacji tylko dyżurnych ruchu - inni pracownicy PKP muszą dojeżdżać na własną rękę.