Przypomnijmy, 36-letni mężczyzna zabił swojego 5-letniego synka i ciężko zranił 7-letnią córeczkę. Wcześniej uprowadził dzieci do lasu i zostawił list pożegnalny. Wiadomo, że mężczyzna był leczony psychiatrycznie. Jego żona kilkakrotnie składała na policji skargę na niego. Niestety później ją wycofywała. Gdyby nie to, do tragedii być może by nie doszło. W takich sytuacjach bardzo ważne jest to być nie wycofywać wcześniej złożonych skarg. Ale nie mniej ważne jest też to, by reagować na każdy najmniejszy niepokojący sygnał. Nieoficjalnie mówi się, że takim sygnałem, który mógł zmienić przebieg tych tragicznych wydarzeń, był list który mężczyzna zostawił dla żony. Z materiałów zebranych przez prokuraturę wynika, że list, w którym Piotr H. groził zabiciem dzieci i siebie, trafił w ręce żony na kilka godzin przed tragedią. Niestety, kobieta nie powiadomiła o tym policji. - Jeśli policja miałaby świadomość o treści listu i o tym, że istnieje zagrożenie dzieci, to na pewno podjęłaby jakieś kroki na długo wcześniej aniżeli miało to miejsce - powiedział sieci RMF FM prokurator rejonowy z Dzierżoniowa, Józef Martan. Dziadek dzieci Józef Balcerek, nie potrafi stwierdzić, czy jego córka przeczytała wcześniej list. Ona sam o niczym nie wiedział. - Ten list dopiero zobaczyłem jak przyjechała policja pod blok i córka wręczyła im ten list. Gdyby ona pokazała nam, na pewno by dzieci nie dostał - powiedział Balcerek. Być może można było uniknąć dramatu. Prokurator Martan stwierdził jednak, że nie można niczego przesądzać. Wiele wyjaśni matka dzieci. Na razie kobieta jest pod wpływem silnych środków uspokajających. Ranna 7-letnia Dominika powraca powoli do zdrowia. Zaczęła już normalnie przyjmować posiłki. Ale czeka ją jeszcze długa rekonwalescencja.