Rafał G. pochodzi ze Śląska. Odsiadywał karę ośmiu lat pozbawienia wolności za oszustwo. W 2016 r. przebywał w więzieniu w Strzelcach Opolskich, w dziesięcioosobowej celi. To właśnie tam dwóch współwięźniów miało siłą wytatuować mu na czole swastykę. Z opowieści mężczyzny wynika, że współwięźniowie znęcali się nad nim. "Chciałem się powiesić" - opowiada dziś w rozmowie z z Marcinem Rybakiem, dziennikarzem "Gazety Wrocławskiej". Kiedy służba więzienna zauważyła tatuaż, wszczęto wewnętrzne postępowanie, ale - jak czytamy na stronie internetowej dziennika - zakończyło się ono "niczym". "Nie potwierdzono, by Rafał został zmuszony do wykonania tatuażu. Koledzy z celi napisali oświadczenie, że sam tego chciał. (...) Służba więzienna chciała nawet go ukarać za wprowadzanie jej w błąd" - pisze "Gazeta Wrocławska". Sprawą zainteresowano się dopiero, gdy mężczyzna trafił do więzienia przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu. Jak informuje dziennik, sąd penitencjarny, który rozpatrywał wniosek Rafała G. o przedterminowe zwolnienie, zapoznał się z dokumentami ze Strzelec Opolskich i napisał do służby więziennej o "poważnych wątpliwościach co do ustalenia o niepotwierdzeniu znęcania się nad osadzonym". Sąd wystosował do służby więziennej pismo, by podjęła "pilne" działania w celu usunięcia swastyki, "ze względu na ewidentnie bezprawny charakter tego zdarzenia". Rafała G. wożono na naświetlanie laserem, terapia trwała wiele miesięcy. Mimo to swastyka wciąż jest widoczna. Dziś mężczyzna jest już na wolności. Twierdzi, że z powodu tatuażu miał trudności ze znalezieniem pracy. "Z tą chustką na głowie zwracam na siebie uwagę. Wystarczy, że wiatr ją zwieje i co mam zrobić? Każdy patrol policji mnie zatrzyma za mowę nienawiści i propagowanie hitlerowskiego symbolu" - mówi mężczyzna w rozmowie z dziennikiem. Więcej w "Gazecie Wrocławskiej".