Lekarze zdecydowali się na tak drastyczne posunięcie, ponieważ w tej chwili pieniędzy brakuje dosłownie na wszystko. Boją się więc o bezpieczeństwo swoich pacjentów. Dzisiaj rozmawiali z dyrektorką szpitala, ale jak powiedział chirurg Leszek Dąbrowski, nadal nie ma szans na dopływ jakichkolwiek pieniędzy. - Co się wiąże z zakupem leków, sprzętu, kroplówek i tego wszystkiego co jest potrzebne dla ratowania zdrowia i życia. A druga sprawa to jest to, że praktycznie w tej chwili szpital pracuje kredytowany przez pracowników, ponieważ poborów nie dostaliśmy od lutego tego roku, nie wspominając już o innych zaległościach płatniczych praktycznie wieloletnich - powiedział Dąbrowski. Lekarze będą nadal opiekowali się pacjentami. Część sukcesywnie wypiszą do domów, pozostałych odeślą do innych szpitali. Wszystko wskazuje więc na to, że to koniec szpitala w Jaworze. Jego dyrektorka Danuta Wałęga-Szych jest jednak innego zdania: "Nie sądzę, żeby to był koniec. Może jest to okres przejściowy". Ze zrozumiałych względów najbardziej niepokoją się pacjenci. Jest jeszcze jeden wątek tej sprawy. Pielęgniarki opowiadają anonimowo, że jeden z lekarzy dostawał wypłaty regularnie. To pochodzący spoza Jawora anestezjolog, kolega dyrektorki zatrudniony niedawno na kontrakcie.