Stan zdrowia poparzonej 12-letniej Martyny z Kamiennej Góry jest bardzo ciężki. "Mamy koncepcję leczenia dziewczynki" - powiedział we wtorek dr n. med. Witold Miaśkiewicz. Wyjaśnił, że lekarze pobrali fragmenty skóry i będą przystępować do hodowli komórek, "ponieważ dziewczynka ma dramatycznie mało skóry" - stwierdził ordynator. Dodał, że jeżeli będzie potrzeba, to zostaną zastosowane też przeszczepy rodzinne. "To jest bardzo długi proces. Zobaczymy, jak to dziecko wszystko przetrzyma. Te rokowania nie do końca są korzystne. To wszystko na razie jest wróżeniem z fusów, bo to jest przygotowywanie dziecka do zabiegów dość radykalnych, które są ogromnym obciążeniem, a musimy to zrobić" - oświadczył ordynator. W stanie śpiączki farmakologicznej 12-latka w stanie śpiączki farmakologicznej będzie przebywała przez ok. dwa tygodnie. Ale - jak powiedział dr Miaśkiewicz - "jeżeli będziemy mogli zredukować ten okres, to tak zrobimy, bo nerki mogą tego nie wytrzymać". Martyna ucierpiała podczas wybuchu gazu w bloku przy ul. Piastowskiej w Kamiennej Górze, do którego doszło w poniedziałek. Dziewczynkę z ranami oparzeniowymi zabrano śmigłowcem LPR do specjalistycznego szpitala w Ostrowie Wlkp. Ordynator oddziału chirurgii i traumatologii dziecięcej w ostrowskim szpitalu dr n. med. Witold Miaśkiewicz powiedział, że stan dziecka "jest bardzo ciężki z uwagi na to, że dziewczynka doznała oparzenia ekstremalnego" - poinformował. Poparzone drogi oddechowe W poniedziałek dziecko przeszło zabiegi chirurgiczne przy ranach, ponieważ "trzeba odbarczyć kończyny, które zaciska pancerz spalonej skóry" - poinformował lekarz. Dr Miaśkiewicz powiedział, że dziewczynka ma też poparzone drogi oddechowe. "Na razie toczy się walka ze wstrząsem i z niewydolnością wielonarządową" - poinformował ordynator. Nikt poza 12-latką nie ucierpiał fizycznie. Wiadomo, że w bloku prowadzono prace przy wymianie instalacji.