Reszta, to ścieżka biegnąca przez pola, a przy niej kilka gospodarstw. Tędy nie da się przejść suchą nogą. Drogą nie można przejechać, nie można przejść. Mieszkańcy od lat proszą władze gminy o pomoc. - Jakieś dziesięć lat piszemy podania, ale nikt w gminie się nimi nie przejmuje - mówi Władysław Kuźnik, który mieszka przy ul. Mickiewicza. - Odpisują tylko, że nam współczują, rozumieją, że w bieżącym roku zrobić się nie da, bo nie ma pieniędzy w budżecie, ale w przyszłym, to już na pewno będą - dodaje Stanisław Murzyn. - I nikt tu z urzędu się nie pojawia i nie zrobiono do tej pory nic. Kilka tygodni temu, wertepy wzdłuż Mickiewicza próbowano wyrównać ciężkim sprzętem. Prace prowadzono na zlecenie urzędu gminy. Mieszkańcy twierdzą, że od tamtej pory jest jeszcze gorzej. - Równarka przeszła, wyrwała co większe kamienie, resztę wymył deszcz i mamy dziurawe bagno - opowiada Władysław Kuźnik. Ulica Mickiewicza, to droga prowadząca przez pola, do tak zwanej kolonii. Mieszka tu około 30 ludzi, w tym dzieci, które codziennie w obie strony, po dziurach i błocie muszą iść do szkoły. - Do asfaltu mamy półtora kilometra - mówi Władysław Kuźnik. - Dzieci idą, gubią buty. - Wszyscy mamy samochody, bo stąd wszędzie daleko - mówi Elwira Surma. - Ostatnio urwałam koło w mercedesie. I kto mi za naprawę zapłaci. Moja szkoda. Ulica jest, a właściwie jej nie ma. Mieszkańcy narzekają nie tylko na wertepy i błoto, ale i na całkowity brak jakiegokolwiek oświetlenia. Najbliższa kolonii latarnia stoi niemal dwa kilometry dalej. - Po moją żonę przyjechało pogotowie - mówi Władysław Kuźnik. - Dojechali do końca asfaltu i dalej nie jadą, bo się boją, bo drogi nie widać. Pojechałem simsonkiem i prowadziłem karetkę, bo po ciemku nic nie widać. To koniec świata. Mieszkańcy domów przy Mickiewicza cieszą się z lichej zimy, bo przynajmniej do tej pory nie zasypał ich śnieg. A bywało różnie. Wtedy najodważniejszy i najsilniejszy mężczyzna przebijał się piechotą przez zaspy, aby dojść do sklepu i kupić dla wszystkich chleb. Mimo wszystko, gospodarze z kolonii nie tracą nadziei. Wierzą, że jeszcze za ich życia będą mogli chodzić po asfalcie. Na naprawę półtora kilometra Mickiewicza - bez asfaltu - potrzeba pół miliona złotych. Burmistrz Nowogrodźca nie chce obiecywać, że droga wyremontowana będzie zaraz, bo takich ulic jak Mickiewicza, w całej gminie są całe kilometry. Przez lata, kolejni włodarze gminy zaniedbywali remonty dróg. - Gospodarka gruntami nie była przemyslana, sprzedawano działki budowlane z dala od dróg - mówi Robert Relich, burmistrz. - Teraz stoją piękne domy, tylko dojazdu do nich nie ma. W tegorocznym budżecie Nowogrodźca, wydatków na remont ulicy Mickiewicza w Wykrotach nie ma. Być może w połowie roku okaże się, że pieniędzy jest więcej, wtedy Mickiewicza zostanie wyrównana i osuszona. Jeśli nie, remont zaplanowany zostanie - po raz kolejny - na przyszły rok. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, z pewnością chodzi o pieniądze, a w tym konkretnym przypadku o ich brak. Na szczęście, obecne władze Nowogrodźca mają pomysły, jak te pieniądze zdobywać. Przedsiębiorstwa działające w specjalnej strefie ekonomicznej w Wykrotach, dopiero w tym roku zostały przymuszone do płacenia podatku od nieruchomości. Rocznie, to kilka milionów złotych. Burmistrz składa też wnioski o finansowe wsparcie remontów dróg do kilku europejskich fundusz na raz. Ale procedura przyznawania pieniędzy trwa. A mieszkańcy kolonii muszą uzbroić się w cierpliwość, bo innej drogi nie ma. Ilona Parejko