W szkole gastronomicznej nasza dziennikarka zjadła smaczny obiad: pyszny krem pomidorowy, do tego filety rybne z ziemniakami i bukietem surówek, kompot z wiśni, a na deser wielki kawałek ciasta kokosowo-bezowego. A to wszystko za bardzo przystępną cenę: 10 złotych. W innej szkole zawodowej na chętnych czekają przyszłe fryzjerki. Dziewczyny strzygą pod kontrolą mistrzów, więc ryzyko, że stanie nam się coś złego, jest minimalne. Za usługę nie płacimy nic. Choć dobre wychowanie każe zostawić parę groszy na przykład na odżywki. We Wrocławiu w szkole makijażu za darmo można się umalować. Można także skorzystać z masażu u przyszłych fizjoterapeutów. Jedyny minus - trzeba się trochę nabiegać, bo szkoły są w różnych punktach miasta. Choć może ten minus niektórym wyjdzie na plus - i zgubią kalorie, których nabrali po obiedzie u gastronomików.