Kiedy więc zapytamy kogoś, czy po śmierci chce być pochowany w tradycyjny sposób, czy wolałby poddać się kremacji, raczej wywołamy zakłopotanie niż uzyskamy konkretną odpowiedź. Są jednak ludzie, którzy już wybrali - oni zazwyczaj przekazują tę informację rodzinie jako swoją ostatnią wolę. Coraz bardziej popularna staje się kremacja. Według Polskiego Stowarzyszenia Kremacyjnego, Administratorów Cmentarzy i Przedsiębiorców Pogrzebowych w 2007 r. sześć pogrzebów na sto było pogrzebami skremowanych zwłok i liczba ta rośnie o około 1 procent rocznie, a w niektórych regionach nawet o pięć procent. Być może tendencja ta jest wywołana nieco niższymi kosztami pochówku bliskiej osoby, ale chyba nie bez znaczenia są tu obawy ludzi przed tym, co stanie się z ich ciałem w trumnie, pod ziemią. Na forach internetowych aż roi się od makabrycznych wizji. Urna zajmuje też dużo mniej miejsca na cmentarzu i w dłuższej perspektywie czasowej jest to mądre rozwiązanie. - 70 procent naszych klientów zamawia kremację - mówi Krzysztof Witwicki, pracownik jednego z wrocławskich zakładów pogrzebowych. - Zmusza ich do tego brak miejsc na cmentarzach. Kupują u nas trumnę do kremacji i wybierają urnę. Ponadto pośredniczymy w rezerwacji terminu spopielenia zwłok w krematorium na Kiełczowie. Czeka się na to średnio trzy dni. Niektórym źle się kojarzy Tak, jak w przypadku każdej kontrowersyjnej kwestii, kremacja ma również swoich przeciwników. Kościół katolicki preferuje tradycyjne pogrzeby, kojarząc spopielanie zwłok z praktyką pogańską, ale od lat 60. XX w. zezwala na nie pod warunkiem, że nie jest ono traktowane jako wyraz niewiary w zmartwychwstanie. Od 1997 r., za zgodą miejscowego biskupa, można też odprawić mszę nad urną z prochami zmarłego. Obecnie wiele polskich cmentarzy posiada kolumbaria - specjalnie wydzielone miejsca do pochówku urn. Kremację dopuszcza także judaizm i protestantyzm, natomiast prawosławie i islam stanowczo się jej sprzeciwiają. Dla wyznawców buddyzmu i hinduizmu jest to powszechna forma pochówku. -->Niektórym ludziom kremacja kojarzy się z II Wojną Światową - należy jednak odróżnić piece kremacyjne (w których jednorazowo spalane są zwłoki tylko jednej osoby) od krematoryjnych, stosowanych m.in. przez hitlerowców. Te drugie umożliwiały palenie kilku, a nawet wielu ciał jednocześnie; obecnie w wielu krajach są one zakazane. Współczesne spopielanie zwłok odbywa się w atmosferze skupienia, szacunku i powagi, nie dając powodów do niesmaku. Warunkiem wykonania takiej usługi przez krematorium jest dostarczenie kopii aktu zgonu oraz pisemnej woli zmarłego poświadczonej notarialnie lub przez dwie osoby obecne przy spisywaniu tej woli, albo też pisemnego oświadczenia najbliższego członka rodziny. Należy też wnieść odpowiednią opłatę. Nie rozsypiesz prochów W Polsce rozsypywanie prochów osoby zmarłej jest nielegalne - zakazuje tego ustawa z 1959 r. Nie można też zabrać urny do domu; musi ona zostać pochowana na cmentarzu, na terenie kolumbarium bądź w istniejącym już grobie. Zdaniem Kościoła procedura ta chroni prochy zmarłego przed zbezczeszczeniem. Mimo to wielokrotnie zapowiadano zmiany legislacyjne w tym obszarze - nowelizacja ustawy ma być odpowiedzią na postulaty osób, które uważają, że to nie przepisy, a wola zmarłego powinna decydować o tym, co stanie się z jego prochami. Wiadomo już, że w dalszym ciągu nie będzie można stawiać nagrobków na prywatnych posesjach. - Dla branży pogrzebowej nowe przepisy będą raczej niekorzystne - przyznaje Krzysztof Witwicki. - Osoby, które zdecydują się rozsypać prochy bliskiego lub zabrać je do domu, nie zapłacą nam ani za obsługę pogrzebu, ani za kopanie grobu, ani za transport ciała na cmentarz. Z doświadczenia wiemy, że niektórzy klienci są taką możliwością mocno zainteresowani. Co ma więc zrobić ktoś, kogo bliski zmarły nie był osobą wierzącą i zażyczył sobie rozsypania jego prochów na przykład na łonie natury? Czy rzeczywiście dotychczasowe przepisy są tak restrykcyjnie stosowane? Panu Jackowi z Wrocławia udało się je ominąć. - Mój przyjaciel zawsze mówił, że chciałby być pochowany w górach. W zeszłym roku, kiedy zmarł, jego żona postanowiła, że po kremacji rozdzieli jego prochy i włoży do dwóch urn. Jedna spoczęła w grobie jego ojca, a drugą wzięliśmy ze sobą. Zakład pogrzebowy nie robił dużych problemów - opowiada. Stypa odbyła się w Górach Stołowych, z udziałem najbliższych przyjaciół i rodziny, w atmosferze wzruszenia i miłych wspomnień. Dla ludzi takich, jak pan Jacek, jest to dobra alternatywa dla smutnego, tradycyjnego pogrzebu. Marta Gołębiowska redakcja@wfp.pl Czytaj również: CO POLACY WKŁADAJĄ DO TRUMNY KREMACJA CORAZ POPULARNIEJSZA ZMIENIA SIĘ STOSUNEK DO ŚMIERCI W PROCH SIĘ OBRÓCISZ...