Internauci już dawno zauważyli brak kontrolerów. Na forum gazeta.pl pojawił się nawet wątek z pytaniem, czy w ogóle jeszcze są. Okazało się, że tak, bo kilka osób (przyznają, że należą do wyjątkowych pechowców) zapłaciło nawet jakiś czas temu karę. O kontrolerów podpytywaliśmy nieoficjalnie urzędników i pracowników MPK. Wszyscy mówili zgodnie. Jest ich mało. - Mam wrażenie, że jeżdżą tylko na dwóch czy trzech liniach - usłyszeliśmy od jednego z wrocławskich motorniczych. - A jak się już pojawiają to po pierwsze, zbyt rzadko, a po drugie, w towarzystwie strażnika miejskiego. Więc kto nie ma biletu, zdąży wysiąść, bo jak strażnik wsiada, to od razu wiadomo co się święci - dodaje motorniczy. Taktyka straży Strażników miejskich do pomocy kanarom wyznaczył wiceprezydent Wojciech Adamski. Po co? A po to, żeby łatwiej nas było legitymować. Tyle że teraz wiadomo, kiedy kontrola wsiada. - Z kontrolerami dziennie współpracuje średnio czterech strażników - usłyszeliśmy od Sławomira Chełchowskiego, z wrocławskiej straży miejskiej. Jeśli każdy duet kanarów ma mieć do pomocy jednego strażnika, oznacza to, że naraz maksymalnie mogą krążyć po mieście cztery zespoły. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, strażnicy pracują z kontrolerami tylko w godzinach od 8 do... 14! (przynajmniej tak wynika z grafiku rozpisanego do końca miesiąca). - Nie mogę tego potwierdzić. Nie będziemy mówić o naszej taktyce - odmawia odpowiedzi Chełchowski. To oznacza, że Yeti krąży po mieście, ale tylko do wczesnego popołudnia. Ci, którzy jadą do pracy i potem z niej wracają, kasowanie mogą sobie odpuścić. Dobrze to już było Z uważnej lektury załącznika nr 11 warunków zamówienia na wrocławską kartę miejską wyszło nam, że na początku ubiegłego roku kontrolerów było 38. To dużo czy mało? Jeśli wspomnieć, że w latach 2000-2002 Aspa-Redis, która kontrolowała 2/3 miasta, zatrudniała średnio 80, a w szczytowych momentach nawet 120 osób, okaże się, że dobrze to już było. W Poznaniu też początkowo nie mogliśmy uzyskać informacji, ilu jest tam kontrolerów. Ale zapytaliśmy, czy naprawdę jest ich tylko tylu, ilu u nas.