W Ławicy Zofia Krzywonos mieszka już kilkadziesiąt lat i problemu z wodą nigdy nie miała, mimo że wodociągu tu nie ma. - W 1965 roku rodzice otrzymali decyzję na stałe użytkowanie studni, która znajduje się koło mojego domu - mówi, a jako dowód pokazuje wypłowiałą decyzję wydaną jeszcze przez Prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej w Kłodzku, 21 czerwca 1965 roku. Czytamy w niej, iż "(...) wyraża zgodę na przekazanie w stałe użytkowanie studni położonej na gruncie gromadzkim w Ławicy, obok ob. Becka (ojciec Z. Krzywonos). Zaznacza się, że wszelkie remonty we wspomnianej studni obywatel winien wykonywać we własnym zakresie". - Wodę z niej brałam przez czterdzieści lat i nie było żadnego problemu - dodaje. Dziś problem jest, i to duży. Okazuje się, że studnia jest własnością sąsiadki, a ta zabroniła pobierać wodę. - W zeszłym roku kupiłam pompę (rury mam od dawna), chciałam zrobić podłączenie wody ze studni do domu, to policję zawołała. Przecież na mapie widnieje, że mam dostęp do tej studni - twierdzi Z. Krzywonos. Na ile decyzja Prezydium GRN w Kłodzku oddawała prawdę, w sformułowaniu "grunt gromadzki", trudni dziś powiedzieć. Faktem jest, że stanęło na tym, że studnia znajduje się na terenie prywatnym. A ten jest ogrodzony i do wody nikt nie ma dojścia, z wyjątkiem właścicielki. Sprawą zajmowali się: Starostwo Powiatowe oraz Urząd Gminy w Kłodzku. Pierwsza z wymienionych instytucji przeprowadziła wizję terenową 10 maja ub. roku, z której wynika, iż studnia zlokalizowana jest na posesji będącej notarialną własnością sąsiadki. Starosta nie jest organem kompetentnym do wydania decyzji nakazującej umożliwienie korzystania z wody ze studni. Możliwe jest to tylko na drodze umowy cywilno-prawnej z właścicielem. Swoje kompetencje w tej sprawie, również ograniczone, wykorzystał również urząd wójta. - Wójt gminy nie ma możliwości, instrumentów do nakazania czegokolwiek w tej sprawie - mówi Henryk Michalak, kierownik Referatu Obrotu Nieruchomościami, Rolnictwa, Leśnictwa i Ochrony Środowiska w UG Kłodzko. Uznając jednak za zasadny wniosek Z. Krzywonos wójt Ryszard Niebieszczański podjął działania mediacyjne, aby doprowadzić do ugody stron. Takie mediacje odbyły się 13 styczna br. w UG Kłodzko. W efekcie panie zawarły ugodę: jedna wyraziła zgodę na korzystanie przez sąsiadkę ze studni, druga zobowiązała się do usunięcia gruzu ze ścieżki prowadzącej z nieruchomości sąsiadki do drogi gminnej oraz przekazania jej 100 zł jako rekompensatę części kosztów naprawy studni. Ale tak było tylko "na papierze". - Wydawało się, że wszystko jest na dobrej, panie podały sobie nawet ręce, ale nic z tego - dodaje H. Michalak. - Gdyby studnia stanowiła własność gminy, nie byłoby problemu. Ale ona od zawsze leży na gruncie prywatnym. Możliwe, że sąsiedzi nie zdawali sobie z tego sprawy - podsumowuje. Życie nie po raz pierwszy udowadnia, że najgorsze są sprawy, których nie można rozstrzygnąć z urzędu ani przez sąd (tą sprawą Sąd Rejonowy w Kłodzku również się zajmował), tylko zdane są na dobrosąsiedzkie stosunki. Jakie te stosunki są między mieszkankami? Wiadomo jednak, że prawda i wina zawsze leżą po środku. Wiadomo też, kto w tym konflikcie jest poszkodowany. - Sił i zdrowia nie mam już do tego noszenia. Jak mam robić pranie, to wodę przez dwa dni muszę znosić - podsumowuje Z. Krzywonos, która w kłodzkiej gminie jest jedyną osobą borykającą się z taką niedogodnością. Sprawa ta razi tym bardziej, że mamy XXI wiek, a problem niczym sprzed stu lat. A może ktoś wie, jak go rozwiązać? mm