Alkohol najczęściej wkładają koledzy zmarłego. Rzadziej robi to najbliższa rodzina. Zwyczaj kultywowany jest głównie na wsiach lub w małych miasteczkach. - W Środzie Śląskiej chowa się skromnie i z tradycją. Nie ma jakichś ogromnych pogrzebów z pompą, które latami się pamięta. Zdarza się, że znajomi wkładają zmarłemu do trumny butelkę wina lub tak zwaną małpkę - opowiada Kazimierz Wasilewski, administrator Cmentarza Komunalnego w Środzie Śląskiej. Jego zdaniem w tej tradycji nie ma nic gorszącego. Jednak skandaliczne i kontrowersyjne są nowoczesne reklamy trumien i urn. - W naszej trumnie będziesz wyglądał jak żywy. Tak ogłasza się pewna firma stolarska ze wschodu Polski. Kolejny przykład: Kup naszą trumną dziś, bo jutro może być za późno - wylicza pan Kazimierz. Pogrzeb ze skrzypcami Zdaniem przedsiębiorców pogrzebowych, co trzecia rodzina na Dolnym Śląsku pozostawia zmarłemu przedmioty, z którymi był związany. Oprócz różańca i książeczki do nabożeństwa nieboszczykowi wkładają do trumny okulary, laskę, obrączkę ślubną lub biżuterię. Kilka lat temu w Sobótce razem ze skrzypcami pochowano pewnego muzyka. Człowiek ten przez całe życie nie rozstawał się z instrumentem. - Miałem raz przypadek, kiedy żałobnicy chcieli pochować niepełnosprawnego staruszka razem z wózkiem inwalidzkim. Na szczęście udało mi się ich przekonać, że wózek ulegnie zniszczeniu, a tak może jeszcze służyć chorym np. w hospicjum - tłumaczy Zbigniew Kaczmarek z zakładu pogrzebowego w Sobótce. O przedwczesnych pochówkach W latach 70. opublikowano "Dysertację o niepewności oznak śmierci i pomyłce przedwczesnych pochówków". Zbiorowy raport anatomopatologów i lekarzy sądowych poruszał problemy złych diagnoz lekarskich wobec żyjących uznanych za zmarłych. Szczególnie po wojnie w Wietnamie, wyszło na jaw, że rannych i nieprzytomnych żołnierzy pochopnie uznawano za zmarłych. Po otwarciu wieka ciała były w wykręconych pozycjach. Miało to świadczyć o desperackich próbach wydostania się z metalowej trumny. Po nagłośnieniu przypadków w ludziach narodził się strach przed obudzeniem w grobie. - Do dziś w Stanach sprzedaje się trumny za parę tysięcy dolarów. Pod głową znajduje się schowek z zapasem żywności i wody. Najważniejszy w zestawie jest radiotelefon, przez który można wezwać pomoc - informuje Grzegorz Litwa, jeden z pracowników zakładu pogrzebowego we Wrocławiu. Również w Polsce wiele osób chowa nieboszczyka z telefonem. Głównie jednak z tego powodu, że rodzina nie wie, co zrobić z komórką. - Spotkałem się z pozostawianiem przy zmarłym monet, biżuterii lub protez. Dzieci chowa się z ulubionymi maskotkami lub resorówkami. Obecnie mniej pochówków odbywa się z butelką wódki - przyznaje Damian Lech, szef Glorii, największego zakładu pogrzebowego w mieście. Niestety tylko drobne przedmioty mogą znajdować się przy zwłokach przeznaczonych do kremacji. Obostrzenia wprowadzono po awarii pieca do spopielania zwłok. - Istnieje bezwzględny zakaz kremowania ciała z jakimikolwiek płynami. Stopione szkło może doprowadzić do zabrudzenia szlamu i uszkodzenia drogiego pieca. Nie wolno też kremować ludzi z rozrusznikiem serca. W podgrzanym urządzeniu wytwarza się ciśnienie i pojemnik może eksplodować - informuje Władysław Zabłocki, kierownik krematorium na Psim Polu. Pogrzebani na stojąco Tradycja chowania zmarłych z przedmiotami sięga starożytności. W obrządkach wczesnośredniowiecznych ranga rzeczy miała ogromne znaczenie. Sześć tysięcy lat temu w grobach składano m.in. broń, guziki i narzędzia pracy. Dziś prawie każdy nieboszczyk musi mieć różaniec i nowe buty. - Zmarłych grzebano z przedmiotami i w różnych pozycjach. W okolicach Hrubieszowa znajduje się cmentarz, gdzie prawie wszystkich pogrzebano na stojąco. Szczątki tylko jednej osoby leżały w pozycji poziomej i na brzuchu - mówi dr Barbara Kwiatkowska, antropolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. Jacek Bomersbach