Awantura o cichy asfalt rozpoczęła się w maju, kiedy to prawicowa większość w radzie miejskim zmniejszyła o 800 tys zł dofinansowanie remontu II Armii Wojska Polskiego. Tadeusz Krzakowski chciał wydać na tę inwestycję dodatkowe 1,2 mln zł. Uzasadniał to koniecznością położenia tzw. cichego asfaltu. Prawicowi radni stwierdzili, że to zbytek, a pieniądze przeznaczyli na zwiększenie dotacji do teatru, remont katedry, działalność orkiestry symfonicznej, program badań wad postawy wśród uczniów legnickich szkół oraz rozbiórkę szaletu na Piekarach. Po głosowaniu prezydent i jego współpracownicy na prawicy nie zostawili praktycznie suchej nitki. - Wszyscy korzystają z nowoczesnych technologii, a my w Legnicy nie możemy, bo prawica uprawia politykę wstecznictwa - komentarze Ratusza sprowadzają się mniej więcej do takiego tonu. Postanowiliśmy nieco dowiedzieć się o głośnym ostatnio w Legnicy - cichym asfalcie. Ten typ asfaltu zmniejsza hałas zaledwie o 6 - 7 decybeli. Dla porównania - ekrany akustyczne nawet o 15 decybeli. Cichy asfalt od zwykłego różni się tym, że ma porowatą powierzchnię. Zmniejsza tzw. hałas toczenia powstający na wskutek styku opony z nawierzchnią. Nie ma jednak żadnego wpływu na zmniejszenie hałasu silnika, sygnałów dźwiękowych, czy odgłosów wydawanych przez ciężarówki, autobusy i inne pojazdy. Gruboziarnisty, porowaty asfalt z przestrzeniami powietrza jest droższy od klasycznego o około 20 procent. Zdania na temat korzyści z jego stosowania są podzielone. Okazuje się bowiem, że technologia ta nie jest trwała. Na wskutek zużycia, po kilkunastu miesiącach często staje się on zwykłym asfaltem. Z cichego asfaltu "wyleczyli" się już na przykład Szwedzi. Kilka tat temu położono go na jednej z ulic w Göteborgu. I faktycznie na początku obniżył on poziom hałasu o 6 decybeli. Efekt okazał się jednak krótkotrwały. Po dwóch latach wskaźniki hałasu wróciły do poziomu sprzed inwestycji.