Jak poinformował naczelnik pionu śledczego rzeszowskiego IPN Grzegorz Malisiewicz, prokuratorzy zarzucają Wacławowi P., że na przełomie lat 1947-1948 wraz z nieustalonym funkcjonariuszem, fizycznie i moralnie znęcał się nad Ewą S. - Obaj chcieli w ten sposób zmusić kobietę, aby powiedziała komu udzielała schronienia i pomocy. Kobieta była prześladowana z powodu swojej przynależności do określonej grupy narodowościowej tj. łemkowskiej. Wacław P. przesłuchiwał Ewę S. przez całą noc non stop, wydał również drugiemu, nieustalonemu, funkcjonariuszowi polecenie bicia jej. Zgodnie z tym poleceniem drugi funkcjonariusz uderzał wówczas kobietę wielokrotnie pięściami po całym ciele - dodał Malisiewicz. Obaj funkcjonariusze również grozili Ewie S. kolejnym zatrzymaniem i pobiciem, gdyby kobieta komukolwiek powiedziała, że znęcali się nad nią. Jak zaznaczył Malisiewicz, podczas śledztwa, w charakterze podejrzanego przesłuchany był Wacław P.; nie przyznał się on do popełnienia zarzucanego mu czynu. - Składając wyjaśnienia potwierdził, że w okresie od połowy 1947 r. do 1948 r. był komendantem Posterunku Ochronnego MO w Olchowcu oraz że w miejscowości tej mieszkała głównie ludność pochodzenia łemkowskiego. Kategorycznie zaprzeczył, by brał udział w zatrzymaniach tej ludności. Nie przyznał się również do zatrzymania Ewy S., stwierdzając, że przynajmniej tego w tej chwili nie pamięta - powiedział naczelnik pionu śledczego rzeszowskiego oddziału IPN. Malisiewicz podkreślił, że wyjaśnienia te są w "wyraźnej sprzeczności ze zgromadzonym materiałem".