Co jest w nas Polakach takiego, że z ofiar zacofania, stajemy się ofiarami modernizacji, że jedynym naszym pocieszeniem staje się wyniosłość i pogarda dla tych, którzy mają gorzej? To - jak się wydaje - jest główny motyw i klucz do dwuaktówki wyreżyserowanej w Legnicy przez Pawła Wodzińskiego. Odetchnąłem z ulgą. Na premierowe przedstawienie szedłem bowiem jak na ścięcie. Już sam tytuł wywoływał obawę, że reżyser zaaplikuje mi śmiertelną dawkę frustracji, po której można już tylko palnąć sobie w łeb, by uciec przed głęboką depresją. Powiększające lustro, w którym kazał się mnie i moim rodakom przeglądać, ostrzyło i eksponowało wszelkie nasze psychiczno-społeczne ułomności, ale było - na szczęście - raczej z cyrkowego gabinetu śmiechu, niż z policyjnego pokoju przesłuchań. Mimo że było jednym i drugim. "Polacy umierają" to spektakl odmienny od tych, do których przywykła legnicka publiczność. Ani to pełna historycznego nerwu wielka inscenizacja w stylu Lecha Raczaka, ani pełna balladowego ciepła narracja charakterystyczna dla Jacka Głomba, ani życzliwa penetracja prowincjonalnego marginesu w efektownym ujęciu Przemysława Wojcieszka. W sztuce postawionej przez Pawła Wodzińskiego najważniejsze jest przesłanie, tekst i aktorzy. I właśnie aktorzy są główną siłą tego spektaklu, choć zadanie nie należało do łatwych. Cały zespół zasłużył na końcowe brawa bite na stojąco. Paweł Wodziński, reżyser spektaklu: - Chciałem pokazać te nasze, polskie kłopoty z tożsamością i kompleksem ofiary. Mam nadzieję, że mi się udało. Moje doświadczenie pracy w Legnicy jest niezwykłe. Miałem bowiem wrażenie bardzo szczerej rozmowy, z prawdziwymi ludźmi. A to nie jest teatralna norma. Jacek Głomb, dyrektor Teatru Modrzejewskiej: - Pomysł polegał na zagraniu u nas niemieckiego teatru. Ten mecz wygrali jednak Polacy, co - jak wiadomo - w takich potyczkach nie jest zasadą. Cieszę się, że Paweł Wodziński pokazał nam wyraźnie inny teatr, niż ten, do którego w Legnicy przywykliśmy. Joanna Kiełkowicz, sędzia: - Przyszłam przez przekorę, ale bardzo sceptyczna, z dużą obawą. Wychodzę zadowolona. To jest dobre przedstawienie, kilka świetnych ról i epizodów. Natomiast nie podobało mi się zachowanie kolegów aktorów siedzących na widowni, to wymuszanie śmiechu u widzów. Bardzo poważnie zakłócało to przedstawienie. Chichoczący myśleli pewnie, że pomagają w ten sposób grającym kolegom, ale tak nie było. Przeszkadzali. Miałam wrażenie, że nie wierzyli w inteligencję widzów. Marlena Mokrzanowska, rzeczniczka szpitala: - Bardzo podobali mi się nasi aktorzy. Dla mnie najlepsi w przedstawieniu to Gonschorek, Grzeszczak i Ratuszniak. Cieszę się, że zobaczyłam inny niż zwykle sposób opowiadania historii. Jerzy Ciesiul, radca prawny: - To ciekawie opowiedziane i jeszcze lepiej zagrane przedstawienie daje do myślenia. Mam jednak nadzieję, że nasza rzeczywistość nie jest aż tak straszna, że to co widzieliśmy jest już przeszłością. Krystyna Zajko-Minkiewicz, polonistka: - Aktorzy byli świetni. Mam jednak mieszane uczucia. Nie wiem, czy jest nam potrzebny taki teatr. Taka sztuka nie buduje, ale nas dołuje. To były ciężkie teatralne rekolekcje wielkopostne. Franz Xaver Kroetz POLACY UMIERAJĄ na podstawie sztuk "Chłopi umierają" (tłum. Jerzy Korpanty) "Śmierć na Boże Narodzenie" (tłum. Robert Urbański) reżyseria i scenografia: Paweł Wodziński muzyka: Krzysztof Kaliski premiera: 14 marca 2009 Grają: Joanna Gonschorek, Anita Poddębniak, Magda Skiba, Rafał Cieluch, Bogdan Grzeszczak, Paweł Palcat, Tadeusz Ratuszniak i Paweł Wolak Autor: Grzegorz Żurawiński