Legniccy myśliwi - koledzy dwóch ofiar są wstrząśnięci i bardzo poruszeni tą tragedią. Bardzo współczują rodzinom, mówią, że bracia Tatysowie byli wspaniałymi ludźmi, ich strata jest niepowetowana. Nieoficjalnie wiadomo, że feralnym lotem miało lecieć jeszcze trzech innych legniczan, ale w ostatniej chwili wycofali się z turystycznego rejsu. Na pokładzie było siedem osób: trzech członków załogi i czterech pasażerów. W katastrofie śmigłowca Mi-8 w obwodzie magadańskim, na rosyjskim Dalekim Wschodzie, zginęło sześć osób. Cudem uratował się jedynie dowódca śmigłowca, który o własnych siłach wydostał się z płonącej maszyny. Przyczyną tragedii był prawdopodobnie błąd pilota. Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi prokuratura transportowa w Magadanie. Według wstępnych ustaleń, pilot feralnego lotu nie potrafił wyprowadzić maszyny po wykonaniu manewru zawracania nad wzgórzem, wskutek czego śmigłowiec runął na ziemię. Należący do straży leśnej śmigłowiec wyleciał z miejscowości Sejmczan, około 400 km na północny zachód od Magadanu. Miał dostarczyć pasażerów w rejon rzeki Burgali. Na razie wiadomo tylko, że dowódca Mi-8 poprosił o zgodę na lądowanie nad rzeką, a następnie na przedłużenie postoju. Później łączność z helikopterem została przerwana. Szczątki rozbitej maszyny znaleziono w niedzielę nad ranem w trudno dostępnym terenie. W poniedziałek, 17 września, na miejsce katastrofy dotarli eksperci z Moskwy, którzy wnikliwie mają zbadać przyczyny zdarzenia. Na razie nie wiadomo, kiedy ciała dwóch legniczan zostaną przetransportowane do kraju. (tom)