Na środku rynku pierwszą rzeczą, jaka rzucała się oczy był wóz, przypominający drabiniasty, gdyby nie nadbudówka sięgająca pierwszego piętra kamieniczek. Dopiero później można było zauważyć ustawione namioty i scenę z egzotycznymi rzeźbami, przywodzącymi na myśl dzieła Kiplinga i zapach curry. Śpiewny przejazd W Indiach Festiwal Wozów tradycyjnie odbywa się w maju, jednak wrocławscy wyznawcy Kryszny zdecydowali się na miesiące letnie. Czwartkowy Festiwal Wozów został podzielony na dwie cześć: pielgrzymka z wozem dookoła ratusza i występy na scenie. Uroczystość rozpoczęła się od rozbijania kokosów z podpalonym knotem, które są ofiarom dla bogów. - Bóstwa raz w roku wychodzą na ulice, by przebywać wśród pielgrzymów - Tomasz Lewandowicz, rzecznik prasowy Festiwalu Wozów. - W Indiach do miasta Dżaganath Puri przybywają miliony pielgrzymów. Jest jasne, że wszyscy się w świątyni nie zmieszczą, dlatego też bogowie wychodzą do nich. Od lat 60 - tych Festiwale Wozów zaczęły odbywać się w Europie. Do wozu zostały przywiązane dwie liny, za które wszyscy chętni, nie tylko wyznawcy Kriszny, mogli ciągnąć wóz. - W tradycji, gdy ktoś pomaga przy tej czynności, to ma szczęście - odpowiedziała Ania, jedna z uczestniczek. - Niektórzy, ci bardziej ortodoksyjni, uważają, że jeśli zginie się pod kołami, to człowiek jest natychmiast zbawiony. My nie propagujemy tutaj takich radykalnych zachowań. Zebraliśmy się, by razem się bawić, śpiewać i celebrować życie. Przed wozem idą ludzie z miotłami, którzy oczyszczają drogę bóstwom. W niektórych miastach europejskich robią tak nawet burmistrzowie miast, w których odbywa się Festiwal Wozów. Jednym ze sprzątających był np. Nelson Mandela, który otrzymał miotłę ze złotym trzonkiem. Przedstawicieli wrocławskiego magistratu nie było. Za to tłumnie przybyli mieszkańcy. Zgodnie z tradycją wóz powinien spłonąć pod koniec uroczystości. Jednak ten jest tzw. "pojazdem przechodnim" i będzie wrocławskim festiwalom jeszcze służył. - W ogóle ogień jest dla nas ważny. Podobnie jak woda dla chrześcijan - powiedział rzecznik. Pyszne menu - Ja was pamiętam - powiedział jeden ze starszych przechodniów - Wyście rozdawali jedzenie podczas powodzi. I teraz można było skosztować wegetariańskiego jedzenia. W menu było: pulao (ryż na sypko z warzywami i przyprawami), sabdżi (duszone warzywa), papadam (chrupkie pieczywo z mąki grochowej) i halawa (słodka kasza manna z bakaliami). W ten dzień wyznawcy Kriszny nie poszczą w specjalny sposób. Zresztą wegetariańska dieta nie pozwala na zbyt duże pole do popisu do postu. Tradycyjnie jednak są pieczone Języki Dżaganata zrobione z mąki grochowej na słodko. Ich niestety nie można było spróbować we Wrocławiu. Na dziewczęta czekał namiot specjalnie przygotowany do malowania twarzy. Podczas Festiwalu Wozów popularnym motywem są odświętne "kropki tancerek" na skroniach. Później można je było docenić na scenie, gdzie przedstawiano tradycyjne tańce. - Każdy gest ma tutaj znaczenie - powiedziała Ania. - Na wrocławski Festiwal Wozów przyjechały tancerki ze Szczecina. Jedna z nich gra nawet w bollywoodzkich filmach. Zaczynały przy Bharat Natyam, czyli liturgicznym tańcu, który można zobaczyć w świątyniach. Najmniejszy gest, nawet ułożenie palców, opowiada osobną historię. Czasami na początku tancerka objaśnia przy okazji, pokazując w zwolnionym tempie, całą opowieść, by widz mógł zrozumieć znaczenie. Zdarza się, że tancerki do nóg mają przymocowane dzwoneczki. Na początku tańca dotykają czoła i ziemi, oddając w ten sposób szacunek. Tolerancyjny Wrocław Za wozem szli ochroniarze. Czy oznacza to, że organizatorzy obawiają się wrogości ze strony przechodniów? - Nic takiego - powiedział Tomasz Lewandowicz. - To po prostu wymóg, jaki stawia miasto wszystkim, którzy organizują imprezę masową na rynku. Wrocławianie stanowią dojrzałą i tolerancyjną społeczność. Nie mamy doświadczeń z wrogim nastawieniem. Może w przeszłości się to zdarzało, lecz teraz już nie. Jesteśmy znani przecież ze swoich akcji charytatywnych. Prowadzimy fundację "Pożywienie darem serca". Mieszkańcy widzą, że robimy dużo dla miasta i ich samych. To, że wyznajemy inną religię, nie znaczy, że nie możemy sobie nawzajem pomagać i się wspierać dla dobra społeczności. autor: aw