Premier zaapelował w piątek do Polaków o nielekceważenie ostrzeżeń przed groźnymi, pojawiającymi się coraz częściej ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi. Jak poinformował rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Paweł Frątczak, najwięcej osób poszkodowanych przez burze - 48 - jest w woj. dolnośląskim; ucierpiało także 30 osób w Wielkopolsce, 3 osoby w woj. łódzkim i jedna w woj. mazowieckim. Ludzie ofiarami spadających drzew Osoby, które poniosły śmierć, najczęściej padały ofiarą przygniecenia drzewem lub spadającym konarem. Dopiero w piątek po południu odnaleziono zwłoki poszukiwanego od rana mieszkańca Legnicy, który krótko przed nawałnicą wyszedł na spacer z psem. Mężczyzna zginął przygnieciony drzewem. To trzecia ofiara w Dolnośląskiem, również trzy osoby zginęły w Łódzkiem, a dwie w Wielkopolsce. Do piątkowego popołudnia Straż Pożarna interweniowała ok. 5,5 tys. razy. Interwencje te to przede wszystkim usuwanie z dróg blokujących je powalonych drzew i gałęzi. W działania ratownicze zaangażowanych było ponad 2800 jednostek straży pożarnej (ponad 12,2 tys. strażaków). Ekipy ratownicze i brygady naprawiające uszkodzenia w wielu miejscach kraju wciąż pracują. Utrudnienia na kolei i lotnisku Wskutek burz wiele pociągów nie wyjechało na trasy lub miało wielogodzinne opóźnienia z powodu uszkodzeń elektrycznej sieci trakcyjnej. W nocy z czwartku na piątek na warszawskim Okęciu nie mogło wylądować kilka samolotów. Sześć maszyn zostało skierowanych do Szczecina, Rzeszowa, Gdańska, Poznania i Krakowa. Premier apeluje o ostrożność Premier Donald Tusk podkreślił w piątek, że "nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego typu sytuacji ekstremalnych", które jednak pojawiają się coraz częściej. - Musimy uczyć się pewnych zachowań, nie możemy lekceważyć ostrzeżeń, bo to może skończyć się tragicznie - mówił. Jego zdaniem nie powinno się mieć pretensji do instytucji państwowych, że "ktoś zawiódł". Podkreślił, że służby państwowe, w tym "wojewodowie, administracja państwowa, a w szczególności strażacy, policja, pracowali przez całą noc tak, jak tego wymagała sytuacja". IMGW przestrzegało, ale ostrzeżenia nie wysłało W piątek wicedyrektor Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Roman Skąpski oświadczył, że Instytut ostrzegał przed czwartkowymi burzami poprzez kanały informacyjne publicznych mediów, m.in. Polskie Radio, TVP Info, a także Polską Agencję Prasową. Jednak PAP nie otrzymała w czwartek żadnych ostrzeżeń IMiGW. Biuro prasowe Instytutu potwierdziło w piątek, że takiego ostrzeżenia do PAP nie wysłano. Co dalej z pogodą w Polsce Synoptycy przewidują, że w ciągu najbliższej doby w niektórych regionach kraju znów mogą wystąpić burze, choć nie tak intensywne i niszczycielskie, jak te czwartkowe. W czwartek między godz. 17 a 19 nawałnice zaczęły pojawiać się na Dolnym Śląsku, w południowej części Ziemi Lubuskiej, następnie przeszły w kierunku Wielkopolski, Ziemi Łódzkiej i ok. godz. 22.30 znalazły się nad Warszawą. Według naukowców tak gwałtowne zjawiska atmosferyczne to efekt ocieplenia klimatu. Jak powiedziała prof. Halina Lorenc z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, "ocieplenie klimatu i podniesienie temperatury o około 1 st. Celsjusza powoduje większą ilość energii, która musi się jakoś rozładować - właśnie poprzez takie gwałtowne zjawiska".