Publikacja zawiera opis nielegalnych wyrobisk. Jego autor twierdzi nawet, że wycieczka na nielegalne wyrobiska to "gratka nie lada dla miłośników geoturystyki". Władze miasta są jednak zniesmaczone pomysłem promocji miasta poprzez biedaszyby. Pomysł podobnego wykorzystania "sławy" biedaszybów nie jest całkiem nowy. Pojawił się nawet podczas prac nad "Strategią rozwoju Turystyki dla Miasta Wałbrzycha". Nie doczekał się jednak realizacji, został skrytykowany zarówno przez władze miejskiej, jak i powiatowe. - Biedaszyby w świadomości ludzkiej nierozerwalnie łączą się z nędzą, ubóstwem i tragiczną śmiercią kilku osób. Odwrócenie tego obrazu to proces długofalowy. W tym czasie wolelibyśmy skoncentrować się raczej na promocji Wałbrzycha poprzez liczne atrakcje turystyczne i piękno tego miasta - mówił nam wówczas prezydent Piotr Kruczkowski. Przeciwny promocji nielegalnych wyrobisk był również starosta Augustyn Skrętkowicz, który o tym pomyśle mówił "kontrowersyjny". Warszawa to widzi inaczej Pomysł - bez zgody, a nawet wiedzy lokalnych władz - doczekał się jednak realizacji na stronach wydanego przez warszawskie wydawnictwo Demart albumu z cyklu "Polska niezwykła". "Warto zobaczyć te miejsca, nie tylko ze względu na to, że można dokonać przenosin w czasie i zobaczyć jak węgiel wydobywali XVI-wieczni gwarkowie. W płytkich wyrobiskach na powierzchnie wychodzą tu pokłady czarnego węgla kamiennego. Gratka nie lada dla miłośników geoturystyki" - czytamy w albumie. Redaktorzy wydawnictwa ostrzegają przy tym, że "odwiedzając pola biedaszybów trzeba zachować ostrożność. Szybiki bywają głębokie i niczym niezabezpieczone, a zaskoczeni ludzie mogą być niezbyt skorzy do rozmów, a nawet nerwowi". Skąd pomysł na umieszczenie biedaszybów w przewodniku po Śląsku? To przypadek. - Po wizycie w dawnej kopalni i rozmowie z przewodnikiem wywodzącym się z górniczej braci dowiedzieliśmy się, gdzie można znaleźć biedaszyby. O ich istnieniu słyszeliśmy wcześniej. Mieliśmy szczęście, znaleźliśmy nie tylko biedaszyby, ale i kopaczy, którzy całkiem chętnie z nami rozmawiali - opowiada Marzena Wieczorek, redaktor naczelny wydawnictwa. Tłumaczy też, że spotkanie z nimi potraktowali jak poglądową lekcję socjologii i geologii. - Wydaje mi się również, że jest to temat nieobojętny przeciętnemu odbiorcy. Może wręcz poruszający - zaznacza Wieczorek. Wałbrzych jest zniesmaczony Zdaniem rzeczniczki magistratu trudno mówić właściwie o promocji miasta, kiedy wspomina się o biedaszybach. Jej zdaniem temat budzi zbyt negatywne skojarzenia. - Trzeba pamiętać, że biedaszyby to również łamanie prawa i dewastacja środowiska. Nie sposób również zapomnieć o kilku osobach, które straciły życie nielegalnie wydobywając węgiel. Dodatkową sprawą jest kwestia bezpieczeństwa ewentualnych turystów, "zwiedzających" tereny biedaszybów. Podsumowując, jesteśmy zdegustowani pomysłem promocji miasta poprzez biedaszyby - przyznaje Ewa Frąckowiak. - Założeniem serii wydawniczej "Polska Niezwykła" jest przedstawianie miejsc, obiektów, historii, czy zjawisk o szczególnym charakterze, zapomnianych, nieznanych - słowem zaskakujących. Najczęściej pozytywnie, ale nie stronimy również od przedstawiania "drugiej strony medalu" czyli problemów, patologii, zaniedbań - ripostuje Wieczorek. Dodaje jednak, że celowo nie zaznaczali biedaszybów na mapie, choć jest przekonana, że osoby zainteresowane dotrą do nich, nawet bez przewodnika. Magdalena Sośnicka-Dzwonek