Czterokołowce zyskują coraz większą popularność wśród mieszkańców Wałbrzycha i okolic. Niestety w regionie brakuje specjalnych tras do uprawiania tego sportu, tak więc miłośnicy quadów coraz częściej szukając wrażeń wybierają się na wyprawy do lasu. Jednak amatorzy czterokołowców nie zdają sobie sprawy z tego, że to, co dla nich jest świetną zabawą, dla leśników jest przekleństwem. - Muszę przyznać, że quady stały się poważnym problemem. Najgorsze jest to, że z roku na rok rośnie liczba wjazdów do lasów osób poruszających się quadami, motocyklami i samochodami terenowymi - tłumaczy Stanisław Wygoda, komendant posterunku straży leśnej Nadleśnictwa Wałbrzych. - Użytkownicy tych pojazdów szukają dodatkowego zastrzyku adrenaliny i kompletnie nie zwracają uwagi na zakazy wjazdu. Nie odstraszają ich również kary grzywny - dodaje. Może dlatego, że za takie wykroczenie grozi maksymalnie do 500 złotych mandatu. Takie maszyny są poważnym zagrożeniem dla lasów i wszelkich istot w nim żyjących. Zniszczeniu ulegają naloty i samosiewki drzewek, uszkadzane są uprawy leśne, niszczona jest gleba i ściółka, a na szlakach turystycznych powstają koleiny. Dodatkowo kierowcy czterokołowców płoszą zwierzęta, które uciekając przed hałasem opuszczają swoje kryjówki i schroniska. Quady i motory stanowią w lesie zagrożenie nie tylko dla roślin i zwierząt, ale także dla turystów, którzy nie mogą spokojnie spacerować po leśnych ścieżkach i szlakach turystycznych, ponieważ narażeni są na potrącenie przez te pojazdy. - Kierowców nie interesuje, że szlakiem poruszają się ludzie. Dla nich liczy się tylko dobra zabawa - mówi Wiesław Nogawka, zastępca komendanta. Czują się bezkarni Leśnicy próbują walczyć z uciążliwymi quadowcami. - Staramy się karać ludzi łamiących przepisy, ale naprawdę nie jest to łatwe. Zatrzymanie kierowców quadów graniczy z cudem - mówi komendant posterunku straży leśnej Nadleśnictwa Wałbrzych, który dodaje, że z reguły są to osoby z zewnątrz, które przywożą maszyny na przyczepkach. - Bardzo ciężko ustalić właścicieli pojazdów, ponieważ mają one nieczytelne lub uszkodzone numery rejestracyjne, a często w ogóle nie posiadają tablic - wyjaśnia Stanisław Wygoda. Strażnicy robią co mogą. - Niestety, nawet gdy ustawimy blokadę, quadowcy bez problemu ją omijają. Nierzadko chlapiąc nas przy tym błotem - tłumaczy Wiesław Nogawka. - Robią to z premedytacją, ponieważ wiedzą, że my nie mamy prawa do prowadzenia pościgu - dodaje. Mało skuteczne są również wspólne akcje z policją i strażą graniczną. - Jedynym rozwiązaniem wydaje się przygotowanie i wyznaczenie specjalnych tras, po których miłośnicy quadów mogliby się poruszać, a przy tym nie niszczyliby aż tak bardzo terenów zielonych - mówi Wygoda. Robert Włochal