Niezrozumiałe przepisy nakazują zapłacić Urszuli Matysiak, właścicielce baru Wiarus przy ul. Jedności Narodowej we Wrocławiu 27 tysięcy złotych za remont balkonów, choć z jej lokalu na żaden balkon wyjść nie można, bo bar znajduje się... na parterze, na równi z chodnikiem. - I jak tu spokojnie zarobić na chleb - wzdycha kobieta. Pani Urszula przed laty wykupiła lokal, w którym mieści się jadłodajnia. Piękna, choć zaniedbana przedwojenna kamienica od lat czeka na remont. Wspólnota mieszkaniowa, czyli wszyscy właściciele mieszkań, w tym gmina Wrocław oraz właściciele lokali usługowych, zdecydowali o remoncie balkonów. Na zebraniu przegłosowali, że wynajmą firmę, która odnowi zaniedbane balkony. Balkon to rzecz wspólna Za usługę trzeba będzie zapłacić stosownie do procentowego udziału we współwłasności kamienicy. Według obliczeń lokal pani Uli stanowi 12 procent powierzchni kamienicy, oznacza to, że za remont balkonów musi zapłacić 27 tys zł. I nie ma znaczenia, że z baru "Wiarus" na balkon wyjść się nie da, bo według polskich przepisów balkony przy mieszkaniach stanowią część wspólną kamienicy, podobnie jak klatka schodowa, winda czy dach. - To jakaś paranoja - denerwuje się kobieta, ale zrobić wiele nie może. Oczywiście w geście dobrej woli wspólnota mieszkaniowa mogłaby rozdzielić koszt remontu balkonów pośród właścicieli mieszkań z balkonami. Jednak 57 procent kamienicy należy do Gminy Wrocław, a ta płacić za panią Ulę nie może i nie chce. - Gmina musi trzymać się prawa. Opieramy się na wyroku Sądu Najwyższego, który stwierdził, że balkony należą do części wspólnej budynku mieszkalnego - tłumaczy Agnieszka Korzeniowska z Zarządu Zasobu Komunalnego. - Owszem, wspólnota mogłaby wykluczyć właścicielkę baru z płacenia, ale wtedy więcej zapłaciłaby gmina, a więc podatnicy - wyjaśnia Agnieszka Korzeniowska. Tak więc użytkownicy balkonów na zmiany w płatnościach się nie zgadzają, ale też balkonu pani Urszuli nie udostępnią, choć według prawa mogłaby na każdym z nich wieszać pranie. Mój bar to teren budowy Na tym jednak nie koniec problemów z remontem. Aby naprawić balkony firma musiała postawić rusztowania i przykryć je siatką, czym zupełnie zasłoniła szyld i wejście do baru. Widoczny jest za to inny napis - "teren budowy, wstęp wzbroniony". Teraz, aby dostać się na obiad, głodni klienci muszą ignorować ostrzeżenie i pokonać wąski przesmyk między rusztowaniem a ścianą, zaś nad głowami mają fragmenty remontowanych balkonów. - Prosiłam, aby postawili rusztowania inaczej, bo odstraszają gości, ale jedynie co usłyszałam to poradę, abym na siatce zawiesiła menu - wzdycha pani Urszula. - Co było począć, powiesiłam - mówi. Dziś ukryty za metalowa konstrukcją i zieloną siatką bar "Wiarus" świeci pustkami. O jego obecności świadczy tylko tablica na rusztowaniu z napisem "Pierogi ruskie 2,50zł." Jak długo to potrwa? Tego nie wiadomo. Prace, które miały zakończyć się w sierpni, trwają w najlepsze. Paf