W meczu z Atlasem Stalą wałbrzyszanom zabrakło argumentów w ataku. Gospodarze przegrali też wyraźnie walkę na tablicach. Z porażki nie ma co robić tragedii. Liga gra dalej. Górnik tanio skóry nie sprzedał, ale trzeba przyznać, że zagrał najsłabszy z dotychczasowych meczów w DBE. Trudno jednak się temu dziwić skoro w ciągu zaledwie 7 dniu biało-niebiescy musieli stawić czoła niemal całej czołówce ligi. Porażka 3 punktami z Atlasem Stalą ujmy drużynie Radosława Czerniaka nie przynosi, ale równie dobrze goście mogli wygrać dużo wyżej. Na nieco ponad 2 min przed końcem pojedynku ostrowianie prowadzili 66:53, ale ostatnią fazę spotkania przegrali aż 12:2. W końcówce trzykrotnie zza linii 6,25 m trafiali kolejno Tomasz Zabłocki, Łukasz Wichniarz oraz niemal równo z syreną Kris Clarkson, który podobnie jak przeciwko Turowowi okazał się najlepszym strzelcem Górnika. Seria rzutów z dystansu pozwoliła gospodarzom znacznie zmniejszyć dystans do rywali. Początek spotkania należał do gospodarzy. Po punktach B.J. Spencera w 3 min wałbrzyszanie prowadzili 7:2. "Stalówka" szybko jednak opanowała sytuację na boisku. Grając kombinacyjnie w ataku momentalnie doprowadziła do wyrównania i natychmiast zbudowała kilkupunktową przewagę. Po trafieniu za trzy punkty Wojciecha Szawarskiego w 5 min goście prowadzili 11:7, a w końcówce kwarty ich przewaga wzrosła do 11 oczek. Przyjezdni dominowali na tablicach, a w tym elemencie bezsprzecznie najlepsi byli John Oden (11 zb.) i Ruben Boykin (9 zb.). Często kończyli oni akcje pod koszem, gdy nie udawało się za pierwszym razem, trafiali z ponawianych ataków, albo sprytnie dobijali bezpańskie piłki nad obręczą. Górnikom brakowało z kolei urozmaiconych akcji w ofensywie - wysocy nie trafiali spod kosza, a mali często mylili się w rzutach z dystansu. Zawiedli szczególnie gracze obwodowi. Zarówno Spencer jak i Tezale Archie nie trafili ani razu zza linii 6,25. Pierwszy miał 0/6 za trzy, a drugi 0/5. Osamotniony w ataku Clarkson to za mało, choć w pojedynkę utrzymywał on wynik w drugiej partii, kiedy zdobył 13 z 18 punktów całego zespołu. Odczuwalny był brak Adriana Czerwonki, który z powodu kontuzji będzie musiał pauzować przez kilka tygodni. Niedawno pozyskany Mike St. John ma być walczakiem pod deskami, ale w ataku praktycznie nie istniał. Na początku trzeciej kwarty po punktach Kristijana Ercegovicia Górnik przegrywał tylko 38:44, ale dwie celne trójki Szawarskiego i punkty Odena pozwoliły Atlasowi ponownie odskoczyć. W 32 min goście prowadzili już nawet 60:45 i w tym momencie nieco odpuścili, co o mały włos nie skończyło się dla nich tragicznie. Cieszy, że mimo kłopotów gospodarzy w ataku, pozwolili oni rzucić Stali tylko 68 oczek, a wiadomo, że drużyna prowadzona przez Andrzeja Kowalczyka dysponuje ogromną siłą w ataku. Teraz przed Górnikiem wyjazd do Kołobrzegu na mecz z Kotwicą. Tomasz Piasecki piasecki@nww.pl Górnik Wałbrzych - Atlas Stal Ostrów Wielkopolski 65:68 (14:25, 18:15, 13:16, 20:12) Górnik: Wichniarz 14 (4x3), Ercegović 10, Spencer 7, Zabłocki 6 (1x3), Archie 0 oraz Clarkson 27 (1x3), Glapiński 1, Saran, Kowalski, John, Józefowicz po 0. Stal: Boykin 14, Szawarski 11 (3x3), Oden 10, Kadziulis 7, Stefanović 6 oraz Wilson 10, Sroka 5, Bennett 3, Hughes 2.