W miniony piątek wrocławska prokuratura wszczęła w tej sprawie czynności sprawdzające. Na adresy mailowe niektórych użytkowników wrocławskiej karty miejskiej Urban Card rozesłane zostały w ostatnich dniach wiadomości, w których załączono m.in. link do strony Komitetu Wyborczego Wyborców Rafała Dutkiewicza. "Nieostrożność i głupota asystenta" W wydanym w poniedziałek oświadczeniu Dutkiewicz poinformował dziennikarzy, że zwolnił swojego 27-letniego asystenta, który najprawdopodobniej jest odpowiedzialny za wyciek listy mailingowej z bazy danych użytkowników wrocławskiej karty miejskiej. Ponadto Dutkiewicz skierował do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych prośbę o objęcie nadzorem śledztwa oraz zwrócił się do wrocławskiej prokuratury, aby uwzględniła posiadane przez niego informacje. - Przeciek związany z listą mailingową będącej częścią bazy danych wrocławskiej karty miejskiej dokonał się ze względu na kolosalną nieostrożność i koszmarną głupotę mojego asystenta, którego przed chwilą zwolniłem z pracy - powiedział Dutkiewicz. Wszystko przez fraszki Prezydent wyjaśnił, że w trakcie kampanii wyborczej umieszczono na stronie poświęconej Dutkiewiczowi jego fraszki czytane przez znane osoby. Asystent zaniepokoił się, że ta strona nie była zbyt często odwiedzana. - Postanowił samowolnie pomóc w tej operacji. Najpierw robił coś, co nie jest naganne, czyli zbierał od znajomych listy adresów mailowych i dostarczał swoim kolegom z firmy internetowej, którzy rozsyłali maile zachęcające do korzystania z umieszczonych tam linków - opowiadał Dutkiewicz. Później - relacjonował Dutkiewicz - wszedł w posiadanie listy mailingowej związanej z bazą Urban Card i również tę listę udostępnił kolegom z tej samej firmy internetowej, którzy z kolei rozesłali maile. - W tym momencie dokonało się naruszenie prawa, bowiem lista znalazła się poza urzędem - mówił Dutkiewicz. Czerwone lampki nie zadziałały Dodał, że oprócz śledztwa prokuratury i sprawdzania przez GIODO sprawę bada również specjalnie powołana komisja urzędowa w Urzędzie Miasta we Wrocławiu, która musi m.in. wyjaśnić, kto i dlaczego udostępnił listę mailingową asystentowi prezydenta. - Musimy ustalić, dlaczego nie zadziałały wewnętrzne procedury, nikomu nie zapaliły się czerwone lampki i mój asystent mógł wejść w posiadanie takiej listy. Zbadamy też poziom zabezpieczeń funkcjonujących po stronie ekipy, która zajmuje się sprawą tejże bazy danych - mówił Dutkiewicz, który zaznaczył, że z urzędu wyciekły tylko adresy mailowe, a nie dane osobowe. Adres e-mailowy to nie dane osobowe? Z maila przesłanego przez rzeczniczkę GIODO Małgorzatę Kałużyńską-Jasak wynika, że adres poczty elektronicznej - bez dodatkowych informacji, umożliwiających ustalenie tożsamości osoby - zasadniczo nie stanowi danych osobowych. "Występujący samodzielnie adres poczty elektronicznej można w wyjątkowych przypadkach uznać za dane osobowe, ale tylko wtedy, gdy elementy jego treści pozwalają, bez nadmiernych kosztów, czasu lub działań - na ustalenie na ich podstawie tożsamości danej osoby. Dzieje się tak w sytuacji, gdy elementami treści adresu są np. imię i nazwisko jego właściciela" - napisała rzeczniczka.