Pierwszego gola Micanski uzyskał w 35. minucie z rzutu karnego, podyktowanego po faulu Macieja Szmatiuka na Łukaszu Hanzelu. Z kolei w 72. minucie żaden z obrońców Arki nie pofatygował się wyjść do pędzącego z piłką Nigeryjczyka Martinsa Ekwueme, a kiedy już zdecydowali się go zaatakować, ten zagrał do pozostawionego bez opieki Bułgara, który wykorzystał sytuację sam nam sam z Andrzejem Bledzewskim. Po stracie drugiej bramki z gospodarzy całkiem "zeszło powietrze". Lubinianie mieli kilka okazji do podwyższenia wyniku, ale tym razem zabrakło im zimnej krwi. Dogodnych sytuacji nie wykorzystali w końcówce Senegalczyk Mouhamadou Traore i Hanzel. Brak skuteczności był także ponownie największym grzechem Arki, która wcale nie musiała przegrać drugiego spotkania na własnym stadionie (dwa tygodnie temu 0:3 z Ruchem). Już w trzeciej minucie strzelał Bartosz Ławy, piłką trącił Przemysław Trytko, ale ta zatrzymała się na słupku. W 25. minucie sytuacji sam na sam z Serbem Bojanem Isailoviciem nie wykorzystał Marcin Budziński, a jeszcze przed przerwą dogodną okazję zmarnował pochodzący z Demokratycznej Republiki Konga, a mający także obywatelstwo holenderskie Joel Tshibamba. Gdynianie po przerwie zaatakowali z większym impetem i ponownie stworzyli sobie kilka okazji, by zdobyć gola. W 48. minucie domagali się rzutu karnego, argumentując, że piłka po strzale Trytki trafiła w rękę kolumbijskiego obrońcy Sergio Reiny. Chwilę później piłkarze Arki złapali się za głowę, gdy uderzenie głową Trytki w znakomitym stylu obronił bramkarz Zagłębia.