W poniedziałek, przewodniczący ZZPPM Ryszard Zbrzyzny wystosował list do ministra sprawiedliwość Zbigniewa Ziobry, w którym prosi o wyciągnięcie konsekwencji w stosunku do prokuratora odpowiedzialnego za upublicznienie informacji o wykryciu we krwi górników niewielkiego stężenia alkoholu. W rozmowie z PAP Zbrzyzny nazwał upublicznienie informacji przez legnicką prokuraturę "skandalicznym". "Ta informacja odbiła się szerokim echem, jest krzywdząca dla rodzin i dla całej społeczności górników pracujących w KGHM. Ujawnienie jej świadczy o nieprofesjonalnym działaniu prokuratury" - powiedział PAP Zbrzyzny. Dodał, że w jego opinii informowanie o niewielkim stężeniu alkoholu we krwi zmarłych górników, nie przyczynia się do wyjaśnia okoliczności katastrofy w Rudnej. Dodał, że jest to "tym bardziej oburzające, że jest to jedyna informacja ujawniona mediom z tego śledztwa". Rzecznik Prokuratury Krajowej Ewa Bialik powiedziała PAP, że odniesie się do treści pisma związkowców dopiero, gdy trafi ono do PK. "Zawsze można złożyć skargę na działania prokuratury, ale kluczowe w tej sprawie jest to, czy podana została informacja prawdziwa czy nieprawdziwa" - powiedziała Bialik. W piątek Prokuratura Okręgowa w Legnicy podała, że we krwi trzech górników, którzy w ubiegłym roku zginęli w wyniku silnego wstrząsu, w należącej do KGHM kopalni Rudna, wykryto niewielkie stężenie alkoholu. We krwi zaś kolejnej ofiary śladowe ilości metamfetaminy. Rzeczniczka legnickiej prokuratury Lidia Tkaczyszyn poinformowała przy tym, że nie wiadomo, czy górnicy podczas pracy byli pod wpływem alkoholu, czy wytworzył się on w wyniku przemian zachodzących w organizmie po śmierci. "Trzeba zwrócić uwagę, że te przemiany mogły zachodzić bardzo szybko, gdyż w miejscu katastrofy była duża wilgotność i wysoka temperatura. Poza tym upłynęło sporo czasu od zgonu do momentu wyciągnięcia ciał na powierzchnię" - mówiła prokurator. Tkaczyszyn dodała, że aby stwierdzić, czy górnicy byli pod wpływem alkoholu podczas pracy, potrzebne będą dodatkowe badania. W śledztwie ws. katastrofy w kopalni Rudna nikomu nie postawiono zarzutów. Śledztwo było już raz przedłużone. Obecny termin jego zakończenia to czerwiec. Śledczy sprawdzają, czy śmierć i obrażenia górników mogły postać w wyniku sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób z powodu niedopełnienia obowiązków przez osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo i higienę pracy w KGHM Polska Miedź. Chodzi o ustalenie, czy czyjeś działanie lub zaniechanie mogło przyczynić się do wstrząsu górotworu, a następnie obsunięcia się skał, w wyniku czego zginęli górnicy. W kwietniu zakończyła prace komisja Wyższego Urzędu Górniczego, która badała przyczyny katastrofy. Przyjęte jednogłośnie ustalenia 17-osobowej komisji, w której skład weszli m.in. naukowcy i przedstawiciele nadzoru górniczego, potwierdziły podawane wcześniej naturalne, górnicze, przyczyny wypadku, do którego doszło 29 listopada ubiegłego roku 1140 m pod ziemią. Górników zabiło tąpnięcie, spowodowane samoistnym wstrząsem górotworu. W rezultacie silnego, samoistnego wstrząsu zginęło 8 górników, a 9 zostało poszkodowanych. Akcja ratunkowa trwała prawie dobę.