Na ławie oskarżonych zasiadło 12 osób. Prokuratura zarzuciła im przynależność do zorganizowanej grupy przestępczej, która miała na celu popełnianie oszustw wielkiej wartości na szkodę legnickiego banku, a także przestępstwa przeciwko dokumentom i obrotowi gospodarczemu. Zarzucała im również wyłudzenia kredytów lub pomoc w ich wyłudzeniu, a niektórym także udaremnianie egzekucji długów. Poza ks. Ryszardem M., na kary 4 lat bezwzględnego więzienia skazano Marka F. i Grzegorza S. W przypadku tych oskarżonych sędzia nie miał wątpliwości, że zgromadzone dowody jednoznacznie wskazują na popełnienie zarzucanych im czynów. - Liczba kredytów jest ogromna - mówił sędzia Jan Ryszard Nowak. Na kary więzienia, ale w zawieszeniu, zostali skazani: Jan N. - 2 lata w zawieszeniu na 5 lat i Waldemar K. - półtora roku w zawieszeniu na 4 lata. Żaden z oskarżonych nie stawił się w sądzie na ogłoszenie wyroku. Sąd uniewinnił: Franciszka K., Stanisława G., Mirosława M., Władysława K., Sylwestra K., Ryszarda Cz., Lesława K. Sędzia uznał, że nie ma wystarczających dowodów na to, że oskarżeni wchodzili w skład zorganizowanej grupy przestępczej. Prokurator Ewelina Świętalska nie chciała komentować decyzji sądu uniewinniającego tylu oskarżonych. Powiedziała jedynie, że prokuratura wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku i wtedy zdecyduje, czy będzie składać apelację. Proces w sprawie tzw. afery salezjańskiej rozpoczął się w styczniu 2007 r. w Sądzie Okręgowym w Legnicy. Główna postać przestępczego procederu Główną postacią przestępczego procederu - według prokuratury - był ks. Ryszard M. To on miał nawiązać kontakt z ówczesnym dyrektorem jednego z legnickich banków. Według prokuratury, zabezpieczeniem dla kredytów, zaciąganych przez instytucje salezjańskie (w tym parafię im. św. Jana Bosko w Lubinie, tamtejsze liceum salezjańskie oraz towarzystwo salezjańskie w Lubinie) były sfałszowane dowody na terminowe lokaty bankowe. W rzeczywistości takich lokat nie było. Z 65 pożyczek udzielonych salezjanom (na łączną kwotę 418 mln zł), ponad 130 mln nie spłacono. Proceder miał miejsce w latach 1999-2001. Jak twierdzi prokuratura, w skład grupy przestępczej (nie ustalono, kto nią kierował) wchodziło kilku księży, b. dyrektor banku, w którym zaciągano kredyty, i biznesmeni. Twierdzili, że nie mają praktycznie żadnych źródeł utrzymania W toku procesu oskarżeni duchowni twierdzili, że nie mają praktycznie żadnych źródeł utrzymania, utrzymuje ich parafia lub zakon. Tak twierdził Ryszard M., który oświadczył, że mieszka na parafii i jest na utrzymaniu tamtejszego proboszcza. Twierdził, że nie ma żadnego majątku ani nieruchomości. Według prokuratury pieniądze z pożyczek przeznaczano m.in. na spłacanie poprzednio zaciągniętych kredytów i na inwestycje kościelne. - Ustalono ponadto, że pieniądze z tych pożyczek przekazywane były na cele inne niż potrzeby instytucji salezjańskich i trafiały m.in. na konta osób fizycznych i firm, a także na konta zagraniczne np. firm w Nowym Jorku. Inwestowano je np. na giełdzie i w nieruchomości - mówiła prokurator. - To z całą pewnością jedna z największych afer finansowych w kraju - mówiła tuż po zakończeniu śledztwa Krystyna Zarzecka z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, która sprawę badała od 2003 r.