Co roku bezwiednie dryfujemy przez kalendarz imprez, które "nakręcają" popyt na określone produkty. Od świąt do świąt. To motto typowego handlowca. Zaczynamy więc hucznymi fajerwerkami w Nowy Rok, 14 lutego obchodzimy Walentynki, później Dzień Kobiet, Wielkanoc, Dzień Dziecka, Mikołaj i Gwiazdka. A i to nie wszystkie możliwości na wyciągnięcie kasy z portfela klienta. Mamy przecież kilka pomniejszych świąt: dzień dziadka, babci, ojca, matki... Niemal co miesiąc wystawy krzyczą, informując nas, że właśnie dziś musimy np. koniecznie zakupić bukiet róż dla żony, matki, kochanki czy wszystkich naraz, jeśli tak przebiega nasza droga życiowa. Nie tylko ilość uległa zmianie, ale i jakość. Dziś, w dniu matki dzieci kupują kwiatki i bombonierki z kieszonkowego, zamiast jak dawniej rysować laurki. Panie zapomniały o goździku i rajstopach wręczanych w Dniu Kobiet. Panowie o kapciach i skarpetkach pod choinkę. To co dawniej cieszyło, teraz nie wydaje się atrakcyjne. Czy zmieniły się tylko czasy? Czy to my nie potrafimy oprzeć się agresywnej promocji i reklamie? Komercja dopada nas niezależnie czy święto jest świeckie czy kościelne. Gdybyśmy dziś wręczyli dziecku przystępującemu do I Komunii Świętej zegarek i kalkulator, zapewne poczułoby się urażone i zlekceważone. Dziś wartość świąt wyznacza ciężar niesionych do domu siatek i wypływającej z kieszeni gotówki. Nikt nie pamięta już, dlaczego I Komunia Święta jest ważna. Najbardziej męczącym świętem, oczywiście pod względem komercyjnym, stało się Boże Narodzenie. A problem wcale nie leży w rozbuchanych prezentach, tylko w sztucznie podniecanej atmosferze. Przedwczesne dekoracje zaczynają nas dręczyć swym widokiem już po Wszystkich Świętych. Łańcuchy, bombki, choinki upstrzone światełkami przez okrągłe dwa miesiące. A tak krótko tylko dlatego, że przed 1 listopada nie wypada ich powiesić. Tylko patrzeć, jak w kalendarzu adwentowym przybędzie okienek, za którymi kryje się czekoladka. Wniosek nasuwa się tylko jeden. Specjaliści od marketingu chyba zbyt poważnie potraktowali zasadę, że dłuższy czas oczekiwania zaostrza apetyt. Po dwóch miesiącach z magii świąt, zostaje już tylko sztuczna choinka. Anna Chamuczyńska