Do zatrzymania mężczyzny doszło 20 stycznia w Młotach koło Bystrzycy Kłodzkiej (Dolnośląskie). 25-latek opiekował się dziewczynką pod nieobecność swojej konkubiny. Mariusz M. twierdził, że remontował mieszkanie, a dziecko przeszkadzało mu w pracy. Tłumaczył, że chciał je skarcić, dając kilka klapsów i uderzając w brzuch. Kiedy zauważył, że dziewczynka straciła przytomność, powiadomił pogotowie ratunkowe. Policjanci zatrzymali 25-latka po tym, jak pracownicy pogotowia ratunkowego powiadomili ich o obrażeniach dziecka. Zarówno on, jak i matka dziewczynki, byli trzeźwi. Jak powiedziała we wtorek prokurator Prokuratury Okręgowej w Świdnicy Ewa Ścierzyńska, ze wstępnych wyników sekcji zwłok dziecka wynika, że bezpośrednią przyczyną śmierci był uraz mózgu. Dokładne wyniki sekcji będą znane za około 3-4 tygodnie. Mariusz M. usłyszał też zarzut doprowadzenia dziecka do tzw. innej czynności seksualnej. Wyniki sekcji związane z tym wątkiem także będą znane dopiero za kilka tygodni. 25-latek przyznał się do pobicia dziecka, ale twierdził, że nie chciał go zabić. Nie przyznał się natomiast do żadnej czynności seksualnej. Został on tymczasowo aresztowany na 3 miesiące; grozi mu kara dożywotniego więzienia. Jak dodała Ścierzyńska, w związku ze śmiercią dziewczynki, prawdopodobnie w przyszłym tygodniu zmieniony zostanie zarzut postawiony mężczyźnie, z usiłowania - na zabójstwo. Pobita dziewczynka trafiła najpierw do szpitala w Polanicy Zdroju, ale jej stan był na tyle ciężki, że lekarze zdecydowali się przewieźć ją do szpitala we Wrocławiu. Dziecko doznało obrażeń m.in. jamy brzusznej i głowy. 4-latka zmarła w nocy z 23 na 24 stycznia.