Proces miał charakter poszlakowy i toczył się ponad 2,5 roku. Prokurator domagał się dla oskarżonego dożywocia. Obrona wnosiła o uniewinnienie. Po ogłoszeniu wyroku oskarżony płakał i krzyczał, że jest niewinny: "nie zrobiłem tego, ja nigdy nie zabiłem człowieka, popełniono zbrodnię sądową". W końcu poprosił o wyprowadzenie go z sali. Do zabójstwa doszło w marcu 2004 roku. W mieszkaniu na łódzkim Widzewie odkryto wówczas zwłoki Wiesławy K. - właścicielki agencji reklamowej, znanej w środowisku artystycznym Łodzi. Zmarła miała liczne rany zadane nożem. Jak ustalono, ofiara i zabójca poznali się przez internet. Aby zatrzymać podejrzanego, policjanci założyli na jednym z portali konto do nawiązywania znajomości. Na ogłoszenie odpowiedziało ponad 600 osób, w tym mężczyzna, który wcześniej korespondował z łodzianką; przez pewien czas podtrzymywali z nim korespondencję. W tym czasie ustalono i zatrzymano podejrzanego; okazał się nim 49-letni obecnie Piotr K. (wówczas nazywał się Łucjan H., ale w areszcie zmienił imię i nazwisko), mieszkaniec Wrocławia, który wynajmował tam mieszkanie, posługując się sfałszowanymi dowodami osobistymi. W jego mieszkaniu znaleziono notatki z opisami kilkudziesięciu kobiet i mapy różnych miast z zaznaczonymi adresami mieszkań. Mężczyzna był już w przeszłości karany za kradzieże, włamania i rozbój; w więzieniach spędził ponad 10 lat. Od 2000 roku poszukiwany był listem gończym, po tym gdy nie wrócił do więzienia z przerwy w odbywaniu kary. Piotr K. od początku nie przyznawał się do zabójstwa kobiety; zmieniał jednak wyjaśnienia. Początkowo twierdził, że nie był w Łodzi od 20 lat; później przyznał się, że podając nieprawdziwe imię poznał poszkodowaną kobietę na jednym ze znanych portali internetowych w dziale ogłoszeń towarzyskich. Wyjaśnił, że przez kilka miesięcy rozmawiali ze sobą za pomocą komunikatora gadu-gadu, a w końcu kobieta zaprosiła go do Łodzi. Utrzymywał, że spotkał się z nią pod koniec lutego, a nie w marcu, kiedy doszło do zabójstwa. Obrońca przekonywała, że oskarżony znalazł się w tej sprawie przypadkowo, a zabójcą jest konkubent ofiary, który był jej winien pieniądze. Zdaniem obrony, mężczyzna spotykał się z wieloma kobietami, także z ofiarą, ale to nie oznacza, że ją zabił. Według oskarżyciela, który domagał się dla Piotra K. dożywocia, kluczowymi dowodami w sprawie są ślady linii papilarnych mężczyzny, odkryte na znalezionej w mieszkaniu ofiary butelce, analiza połączeń, a także zapis rozmowy przeprowadzonej drogą internetową pomiędzy K. a ofiarą oraz ślady nasienia znalezione w mieszkaniu zgodne z DNA oskarżonego. Sąd przesłuchał w tej sprawie kilkunastu biegłych m.in. z zakresu psychologii, psychiatrii, mikrobiologii, chemii i informatyki oraz ponad 100 świadków. Uznając Piotra K. za winnego zabójstwa sąd zaznaczył, że choć proces miał charakter poszlakowy, to "były poszlaki, których logiczny ciąg jest wyczerpany i zamknięty". - Prowadzi on do jednego wniosku - sprawcą zabójstwa Wiesławy K. jest Piotr K. - mówił sędzia Jarosław Bolek. Sędzia podkreślił, że żaden ze świadków, którzy mieli zapewnić oskarżonemu alibi na dzień zabójstwa - iż nie było go wtedy w Łodzi - nie potwierdził, aby spotkał się wtedy z oskarżonym lub rozmawiał z nim telefonicznie. Wymierzając karę 25 lat więzienia, sąd podkreślił, że oskarżony był wcześniej karany, prowadził "pasożytniczy" tryb życia i w momencie popełnienia przestępstwa był uciekinierem z zakładu karnego. Zaznaczył także, że kara ta będzie biegła dopiero od momentu, kiedy K. odsiedzi poprzedni wyrok. Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca już zapowiedział apelację.