Proces miał charakter poszlakowy - podkreślała przewodnicząca składu sędziowskiego Lidia Hojeńska - ale sąd na podstawie dostarczonych dowodów nabrał przekonania, że to Krystian B. dopuścił się "sprawstwa kierowniczego" zabójstwa Dariusza J. Jednocześnie sąd przyznał, że pozostałych sprawców bądź sprawcy nie udało się wykryć. Prokuratura oskarżała B. o "zabójstwo J. ze szczególnym okrucieństwem" w listopadzie 2000 r. Sąd nie znalazł jednak bezpośrednich dowodów na to, aby to B. zabił J. Sędzia Hojeńska, uzasadniając wyrok mówiła, że oskarżony miał motyw. - Motywem była zazdrość o b. żonę. Jako osoba mściwa i potrzebująca podziwu ze strony otoczenia, traktująca ludzi instrumentalnie - domagał się szczególnego traktowania. Nie mógł pozwolić na to, aby b. żona, którą traktował jak własność, związała się z innym mężczyzną - mówiła Hojeńska. Sędzia powołując się na opinie kolegów oskarżonego mówiła, że miał on dwie twarze. - Z jednej strony miły i układny. Co można było obserwować w sądzie. Z drugiej strony agresywny, zwłaszcza po alkoholu. Nietolerancyjny i agresywny wobec żony - mówiła sędzia. Dodała, że nie ma wątpliwości, iż oskarżony jest osobą zdemoralizowaną. Dlatego też o przedterminowe zwolnienie B. będzie mógł się ubiegać po 20 latach więzienia. Ponadto Hojeńska zwróciła uwagę, że w komputerze B. zabezpieczono materiały, które oskarżony zbierał już na kolejnego przyjaciela b. żony. Sędzia nie chciała cytować zapisków, powiedziała jedynie, że są bardzo wulgarne i obraźliwe. Według sądu, wbrew temu co twierdził, oskarżony poznał Dariusza J. i groził mu najpierw za pośrednictwem b. żony. - Ale groźby nie są jeszcze dowodem, że B. brał udział w zabójstwie Dariusza J. Sąd ustalił, że feralnego dnia B. dzwonił do firmy zabitego. Rozmawiał z matką J., która dała mu telefon do syna. Później do firmy J. przyszli dwaj mężczyźni. Wywabili J. z biura. Z cała pewnością do J. dzwonił B. z karty telefonicznej, której używał tylko on - mówiła sędzia. Dodała, że oskarżony zaaranżował spotkanie z J., które zakończyło się ostatecznie porwaniem. - Nie można wykluczyć, że jednym z mężczyzn, którzy przyszli do biura był oskarżony, ale bezpośrednich dowodów nie ma - mówiła Hojeńska. Ani prokuraturze, ani sądowi nie udało się ustalić, gdzie był przetrzymywany Dariusz J., ani kim byli pozostali sprawcy. Wiadomo natomiast, że Dariusz J. przez trzy dni był bity, głodzony i ostatecznie wrzucony do rzeki. - Ciało wyłowione z wody było bez dolnej części odzieży oraz było związane "w kołyskę", czyli w pozycję z rękami i nogami do tyłu, tak aby nie mógł pływać. Nie wiadomo czy gdy wrzucano Dariusza J. do wody był przytomny, ale wiadomo, że żył - mówiła Hojeńska. Zdaniem sądu, kolejnym dowodem świadczącym przeciwko B. jest telefon komórkowy J., który Krystian B. w cztery dni po uprowadzeniu J., gdy ten już nie żył, wystawił na aukcję internetową. Biegły bez najmniejszych wątpliwości stwierdził, że telefon wystawiony na aukcję wcześniej należał do J. i "został poddany zewnętrznej ingerencji, ale nie przez właściciela lecz już po zaginięciu J." Inna biegła z zakresu informatyki i najnowszych technologii bezsprzecznie z kolei stwierdziła, że na długopisie firmy reklamowej J. znalezionym w domu B., znajdował się kod DNA Krystiana B. A zatem nieprawdą jest, że oskarżony nigdy nie poznał Dariusza J., ani nie był w jego firmie. Sędzia przypomniała jeszcze ważny moment w toku śledztwa, kiedy to oskarżony raz przyznał się do zabicia Dariusza J. - Zaczął opowiadać o zabójstwie i podkreślał, że dokonał tego sam. Później nagle zasłabł, ale wezwany lekarz nie zauważył zdrowotnych problemów - mówiła sędzia. Zdaniem biegłych psychiatrów oskarżony mógł się przyznać do zabójstwa, bowiem nie mógł znieść, że czyn ten jest przypisywany komuś innemu. Sam oskarżony już po ogłoszeniu wyroku zdołał tylko powiedzieć dziennikarzom "dziękuję bardzo", bowiem sędzia prosiła dziennikarzy, aby nie rozmawiać z nim. Natomiast matka Krystiana B. Teresa Jadwiga B. powiedziała dziennikarzom, że proces był prowadzony jednostronnie i nikt nie zajmował się pokazaniem dobrej strony jej syna. - Będziemy wnosić apelację - zapowiedziała Teresa Jadwiga B. Natomiast prokurator Bogumiła Fiuto zapowiedziała, że prokuratura nie kończy śledztwa w sprawie zabójstwa Dariusza J. i nadal będzie szukać pozostałych sprawców. Krystian B. jest autorem książki "Amok", w której znalazł się opis zabójstwa podobnego do tego, w jaki poniósł śmierć Dariusz J. Biegli uznali, że istnieją podobieństwa między postacią Chrisa z "Amoku" i Krystianem B. - danych biograficznych, środowiska społecznego, cech osobowości i sposobów reagowania. Początkowo w toku śledztwa nie udało się ustalić zabójcy, więc je umorzono. Policja ponownie rozpoczęła dochodzenie w sprawie zabójstwa J. dopiero w 2005 r. W tym czasie B. podróżował po całym świecie zaś z krajów, w których przebywał ktoś wchodził na strony internetowe TVP i programu 997, gdzie znajdowały się informacje o zabójstwie Dariusza J. i postępach śledztwa. . W areszcie B. napisał kolejną książkę. PAP nie udało się dowiedzieć o czym tym razem Krystian B. opowiada i czy znalazł wydawcę.