Rzeczniczka prasowa Sudeckiego Oddziału Straży Granicznej por. Renata Sulima poinformowała w poniedziałek, że Afgańczycy w wieku od 12 do 24 lat zostali znalezieni w naczepie chłodni samochodu ciężarowego wyładowanego owocami; nie mieli przy sobie żadnych dokumentów. - Zatrzymani spotkali się w Grecji, gdzie poznali mężczyznę, który zaproponował im organizację transportu do Polski za kwotę od 700 do 1300 euro od osoby. Z naszego kraju już na własną rękę mieli się udać dalej, do innych krajów Europy - mówiła rzeczniczka. Przez cztery dni, bez opuszczania naczepy, w której temperatura nie przekraczała 6 stopni Celsjusza, podróżowali z Grecji przez Bułgarię, Rumunię i Słowację do Polski. - Wszyscy oświadczyli, że miejscem docelowym ich podróży miała być Francja lub Szwecja - dodała Sulima. Bezpośrednio po zatrzymaniu cudzoziemcy zostali przewiezieni do szpitala na badania. Stwierdzono u nich m.in. stany zapalne górnych dróg oddechowych wymagające leczenia antybiotykami. Kierowca ciężarówki oświadczył, że nie wiedział o transporcie ludzi; po przesłuchaniu został zwolniony. - Kiedy dojechał do miejsca rozładunku najpierw usłyszał jakieś odgłosy w naczepie, a chwilę później, po jej otwarciu, zobaczył grupę mężczyzn mówiących w niezrozumiałym dla niego języku, oszołomionych, zmarzniętych i wyczerpanych - powiedziała Sulima. Decyzją sądu czterech dorosłych skierowano do Ośrodka Strzeżonego dla Cudzoziemców w Białymstoku, pozostali trafią do Strzeżonego Ośrodka w Kętrzynie. Podczas pobytu w ośrodkach zapadnie decyzja dotycząca ich dalszych losów.