Jak donosi z Tunezji reporter Deutsche Welle Jaafar Abdul-Karim, ceremonia pogrzebowa Anisa Amrisa odbyła się w sobotę 5 sierpnia w jego rodzinnej miejscowości Oueslatia w centralnej części kraju. Uczestniczyli w niej członkowie najbliższej rodziny oraz ich sąsiedzi. Brat Anisa, Mohammed Amri, powiedział reporterowi DW, że "My wszyscy, a zwłaszcza moja matka, jesteśmy szczęśliwi, że wreszcie mogliśmy go pochować. Musieliśmy za to zapłacić tunezyjskim władzom około 5 tysięcy euro, które pożyczyliśmy". Długa droga z Berlina do Oueslatii Zwłoki zamachowca po długich pertraktacjach z władzami włoskimi zostały przekazane do Tunezji pod koniec czerwca i były przechowywane w chłodni w jednym ze szpitali w Tunisie. Wcześniej stały się przedmiotem dziwacznego sporu we Włoszech. Władze miasta Sesto San Giovanni, należącego do aglomeracji Mediolanu, gdzie Amri został zastrzelony przez policję w nocy z 22 na 23 grudnia 2016 roku, w cztery dni po ucieczce z Berlina, wzbraniały się pokryć rachunek za przechowywanie jego zwłok. Roberto di Stefano, burmistrz Sesto San Giovanni, wyjaśnił, że otrzymał je od władz Mediolanu, gdzie były wcześniej przechowywane przez wiele miesięcy. Nie chce zapłacić wystawionego mu rachunku na 2160,18 euro ponieważ, jak powiedział "nigdy nie użyję pieniędzy pochodzących z podatków obywateli mojego miasta na jakiegoś terrorystę". Zamach na jarmark bożonarodzeniowy 19 grudnia 2016 roku 34-letni Anis Amri wjechał uprowadzoną przez siebie 40-tonową ciężarówką, należącą do jednego z polskich spedytorów, w tłum ludzi odwiedzających tradycyjny jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie. Zabił 12 osób i zranił ponad 50 innych. Wśród jego ofiar był także polski kierowca ciężarówki, którego zamordował wcześniej. Odpowiedzialność za ten krawy zamach terrorystyczny wzięło na siebie tzw. Państwo Islamskie. Morderca zbiegł z miejsca zamachu. W cztery dni później został zastrzelony przez włoską policję podczas rutynowej kontroli dokumentów. Wspomniany wyżej burmistrz Di Stefano wysłał teraz między innymi zażalenie do premiera Włoch Paolo Gentiloniego, w którym wyjaśnił powody, dla których nie chce uregulować wystawionego mu rachunku. Włoskie prawo przewiduje, że koszty przechowywania zwłok, do których nikt nie zgłasza pretensji, przejmują władze komuny na terenie której nastąpił zgon. DW, dpa / Andrzej Pawlak