W relacjach Zachodu z Putinem panuje zimna, ciemna noc. W taką noc trudno o zaufanie. Jednak akurat rozważaniami nad zaufaniem kończy się esej Putina na 75. rocznicę zakończenia wojny. Tekst ten powstawał przez wiele miesięcy, jego neutralny styl i spokojny ton nie wywołują u mnie niesmaku. Putin opowiada na przykład ciepło o swoich rodzicach, którzy w czasie wojny przeżyli blokadę Leningradu, opowiada jak ciężko było przeżyć i sam muszę myśleć o moich dziadkach, którzy przetrzymali całą blokadę Leningradu i niemal cudem przeżyli. Jednak ilu ludziom nie było to dane? Polska i Zachód winni wybuchowi wojny? Historia to kraina zmarłych. Nie ma bezpośredniego dostępu do tej krainy. Można tylko opierać się na interpretacjach przeszłości. Z punktu widzenia Putina to państwa Zachodu winne były wybuchowi wojny. Szczególnie negatywną rolę przypisuje on Polsce. Tak, Polska okresu międzywojnia nie była wcale wolna od grzechów i Naczelnik państwa Józef Piłsudski też zapewne nie był politycznym aniołem. Jednak to nie usprawiedliwia narzucenia Polakom po II wojnie światowej reżimu, którym się brzydzili. W efekcie Polska ma własne spojrzenie na te sprawy. Ze wszystkich sił próbuje (podobnie jak republiki nadbałtyckie) zapobiec powstaniu nowej Jałty - ponownego podziału świata, jak ten, którego dokonano po II wojnie światowej. Układ monachijski z 1938 roku był haniebną plamą europejskiej historii. W tym zgadzam się z Putinem. Ale komunistyczna rewolucja 1917 roku, który unicestwiła w Rosji cywilizację chrześcijańską, także jest haniebną plamą historii. Bez tej rewolucji 1917 roku być może nie byłoby traktatu wersalskiego, a może też II wojny światowej, bo Hitler nie znalazłby swojego miejsca w historii. Stalin pozdrawia Hitlera Putin pisze, że Stalin nie splamił się osobistym spotkaniem z Hitlerem. To tak jakby osobiste spotkanie z Ribbentropem w Moskwie i traktat o przyjaźni z Hitlerem nie splamił sowieckiego przywódcy! Poza tym - Stalin był już tak splamiony krwią swojego narodu, wojska i inteligencji, że dodatkowa plama, rozmowa z Ribbentropem, przez którego przekazał on Hitlerowi serdeczne pozdrowienia, nie odgrywa już większej roli. W odróżnieniu od Putina nie uważam, że pakt Ribbentrop-Mołotow z jego tajnym protokołem, był pożyteczny dla mojego kraju. Przeciwnie. Bez tego dokumentu Hitler musiałby w każdej chwili obawiać się wojny na dwa fronty. Zachodni sojusznicy przeciągali negocjacje ze Stalinem, ponieważ komunizm był wtedy czymś na kształt koronawirusa, którego Zachód panicznie się bał. Nawet jeśli Zachód chciał przed wojną napuścić Hitlera na ZSRR, to przecież i Moskwa wcale nie stroniła od napuszczania Hitlera na Zachód. Ani wtedy, ani dzisiaj europejskie liberalne wartości nie były i nie są wartościami Rosji. Rosyjska Cerkiew prawosławna i państwowa telewizja występują przeciwko fundamentalnej wierze Europy w człowieka, w indywiduum, które jest miarą wszystkiego. Zamiast człowieka Kreml proponuje kolektywne "coś". Podział świata bez Europy? Jeśli Putin pisze taki długi "programowy" artykuł, uważa on najwidoczniej, że jest to konieczne. Bo nie chodzi tylko o pretekst do zaatakowania Polski, która rzekomo przypochlebia się mocarstwom i w tym artykule przedstawiana jest najgorzej. Jeśli popatrzeć oczami Putina na przeszłość, można lepiej zrozumieć, jaka przyszłość oczekuje Rosję z jej już prawie dożywotnim przywódcą. Pomysł Putina (który przedstawia on w tym artykule) spotkania pięciu mocarstw: USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Chin i Rosji, jest o tyle dobry, że bezpośrednie rozmowy są zawsze lepsze niż wzajemne groźby. Ale gdzie jest Unia Europejska, gdzie są Niemcy? I jeśli Europa z jej wartościami nie podoba się Kremlowi, jeśli USA codziennie obrzucane są obelgami w telewizji, to co to ma być za spotkanie? Zachód powie: "Aneksja Krymu". Rosja powie: "Krym jest nasz". Zachód: "Agresja w Donbasie". Rosja: "Wojna domowa na Ukrainie. Zachód: "Ukraina orientuje się na Zachód". Rosja: "Ukraina i my jesteśmy braćmi-bliźniakami. Ręce precz od Ukrainy". I tak dalej. Marzenia Putina się nie ziszczą Nowej Jałty, nawet tej dobrze pachnącej, nowoczesnej i dyplomatycznej, nie będzie, obojętnie jak bardzo chciałby tego Putin. Dyskrepancja między wartościami pozostaje. Ale dodajmy - relacje w dzisiejszej Rosji opierają się na systemie własności prywatnej i nawet jeśli rosyjski kapitalizm przesiąknięty jest korupcją, interwencjonizmem państwowym i bezwstydnym życiem w luksusie na szczycie drabiny społecznej, jest to przede wszystkim kapitalizm. Istnieje więc dyskrepancja, ale jednocześnie jej nie ma, ku rozczarowaniu zapalonych rosyjskich nacjonalistów. Putin napisał w tym artykule trochę prawdy. Coś tam opuścił, na przykład wojnę z Finlandią. Zawarł w nim coś bardzo osobistego, a także bardzo oficjalnego. Bez względu na jego wynurzenia i jego artykuł pochylamy się przed poległymi na wojnie. Pochylamy się nad milionami ofiar, które o wiele za wcześnie przeszły do krainy zmarłych. Wiktor Jerofiejew (ur. 1947), rosyjski pisarz, w czasach sowieckich dysydent. Jego najsłynniejsza powieść "Moskiewska piękność" przetłumaczona została na 27 języków.