Postulat powołania komisji śledczej, która zajęłaby się sprawą inwigilacji polityków, dziennikarzy, aktywistów za pomocą systemu Pegasus (i innych podobnych programów szpiegujących) został w styczniu zgłoszony przez macronistyczno-liberalną frakcję Odnowić Europę. A wczoraj podczas zebrania szefów klubów europoselskich potwierdzono, że ten pomysł ma poparcie wymaganej większości. Formalna decyzja co do kształtu komisji śledczej powinna być podjęta już w przyszłym tygodniu. Parlament Europejski zapewne w marcu dodatkowo wesprze ją w swej rezolucji o nadużyciach władzy dokonywanych za pomocą Pegasusa. - Jest poparcie przewodniczących grup politycznych. Dziś przedstawiamy mandat tej komisji do akceptacji. Trzeba sprawę wyjaśnić dogłębnie i zabezpieczyć obywateli UE przed niszczeniem ich prywatności - ogłosiła wczoraj Róża Thun (Polska 2050) z frakcji Odnowić Europę. Szkopuł w tym, że komisje specjalne czy też śledcze Parlamentu Europejskiego mają uprawnienia dochodzeniowe (mogą wzywać na wysłuchania) wyłącznie w przypadku badania, jak działa np. Komisja Europejska lub inne instytucje UE. Natomiast poza tą dziedziną takim komisjom pozostaje dobrowolna współpraca ekspertów czy też przedstawicieli władz poszczególnych krajów Unii, którzy mogą lecz nie muszą przyjmować zaproszeń do złożenia wyjaśnień przed europosłami. Pomogą Włosi? Temat komisji śledczej był dziś poruszany podczas wysłuchania, które w Brukseli zorganizowała Europejska Partia Ludowa (EPL). - Bardzo ważne, by komisja Parlamentu Europejskiego podjęła współpracę z jakąś prokuraturą krajową, bo to zwiększyłoby możliwości europosłów. Może prokuratura włoska będzie zainteresowana taką współpracą? - doradzał dziś europosłom Roman Giertych, którego telefon był zainfekowany Pegasusem według analizy ośrodka Citizen Lab. Giertych przekonywał dziś w Parlamencie Europejskim, że rzeczywistym celem jego inwigilacji był Donald Tusk (Giertych jest adwokatem Tuska - red.). - Uważam, że polska władza podsłuchiwała szefa Rady Europejskiej - powiedział Giertych. Pegasus w jego telefonie miał być bowiem zainstalowany tuż po informacji od Tuska, że ten zmienia numer i telefon, co miało - zdaniem Giertycha - utrudnić śledzenie szefa Rady Europejskiej mniej zaawansowanymi metodami. - Przeniesiono się zatem na mnie, by przeze mnie, przez moje kontakty z Tuskiem śledzić go w czasie, gdy było w Polsce zainteresowanie, czy wystartuje w wyborach prezydenckich - powiedział Giertych europosłom w Brukseli. Polskie władze regularnie powtarzają, że nie było żadnych nadużyć z Pegasusem (również w przypadku Giertycha). Z rejestru działania Pegasusa na telefonie Giertycha ma wynikać, że program inwigilujący "logował się" również podczas jego pobytów we Włoszech. Giertych powiedział dziś europosłom, że dlatego składa zawiadomienie we włoskiej prokuraturze. Co z "dyrektywą policyjną"? Bill Marczak z Citizen Lab zapewniał europosłów o gotowości jego ośrodka do mocnej współpracy z komisją śledczą Parlamentu Europejskiego. Podczas wysłuchania porównywano wpływ inwigilacji dziennikarzy, polityków, aktywistów za pomocą Pegasusa (i podobnych programów) na demokrację do wpływu napromieniowania materiałami radioaktywnymi na organizm człowieka. Nawet jeśli nie od razu widać efekt niszczący, to ten będzie się z czasem ujawniać. Na razie w UE wykazane przez Citizen Lab przypadki inwigilowania dziennikarzy czy polityków za pomocą Pegasusa dotyczą Węgier i Polski. A w obu tych krajach domniemane ofiary śledzenia zapewniają o kompletnym braku zaufania do prokuratury. Stąd pytania, czy i w jaki sposób instytucje UE mogą wejść w te kwestie za pomocą narzędzi prawnych. - Musimy odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy w stanie ochronić bezpieczeństwo demokratycznych procesów wyborczych, ochronić obywateli. Władza nie może nadużywać systemów inwigilacji - apelował dziś Andrzej Halicki (PO), współorganizator wysłuchania. Mate Szabo z Węgierskiej Unii Wolności Obywatelskiej (HCLU) przekonywał, że choć ściganie nadużyć z Pegasusem leży w kompetencjach władz krajowych, to przykładowo przypadek inwigilacji obywatela Belgii na Węgrzech za pomocą Pegausa sugeruje, że Komisja Europejska mogłaby podejść do tego problemu w ramach ochrony unijnej swobody przemieszczania się. - Kwestie bezpieczeństwa to uprawnienie krajowe. Ale praworządność to uprawnienie również unijne. Czasem Komisji Europejskiej trzeba uzmysławiać, że ma stosowne kompetencje do działania - przekonuje natomiast Holender Jeroen Lenaers z frakcji EPL. Halicki sugerował dziś, że instytucje UE powinny przyjrzeć się m.in. stosowaniu przez Polskę "dyrektywy policyjnej" (LED), która ustanawia wyjątki od standardowych wymogów ochrony danych z przepisów RODO. Wśród innych działań bardzo wstępnie rozważanych w Parlamencie Europejskim jest projekt przepisów unijnych, które dodawałyby nowy obowiązek "należytej staranności" producentów telefonów w sprawie usuwania luk w oprogramowaniu, w tym aktualizacji zabezpieczeń. A także w kwestii należytego usuwania wrażliwych danych po zakończeniu okresu użytkowania telefonu lub innego urządzenia. Polska redakcja Deutsche Welle