Zjazd w Bonn zdecyduje w niedzielę (21 stycznia), czy SPD rozpocznie negocjacje o koalicji z partiami chadeckimi CDU/CSU. Wynik nie jest przesądzony, a jeśli delegaci powiedzą "nie", dojdzie zapewne do przedterminowych wyborów. Dyskusja o wyniku rozmów sondażowych Podstawą dyskusji na zjeździe, w którym bierze udział 600 delegatów najstarszej niemieckiej partii politycznej, jest dokument przyjęty ponad tydzień temu po zakończeniu rozmów sondażowych między socjaldemokratami i chadekami. Kierownictwo SPD chwali dokument Dokument ten uznany został przez kierownictwo SPD za wielki sukces tej partii. Jak podkreślał szef SPD Martin Schulz, socjaldemokratom udało się nie tylko umieścić problematykę europejską na pierwszym planie, lecz także zapisać szereg projektów socjalnych, korzystnych dla pracowników, w tym powrót do finansowania po połowie przez pracodawców i pracobiorców składek na ubezpieczenie zdrowotne. Krytycy chcą przejść do opozycji Jednak wkrótce po zakończeniu rozmów sondażowych doszło do bezprecedensowej fali krytyki ich wyników ze strony części działaczy, a także młodzieżówki SPD - Jusos, która zapowiedziała otwartą kampanię przeciwko koalicji z chrześcijańskimi demokratami. Krytycy uważają, że SPD powinna przejść do opozycji i w tej roli dokonać personalnej i programowej odnowy. Ponowna koalicja z Merkel byłaby ich zdaniem śmiertelnym zagrożeniem dla i tak już osłabionej partii. W wyborach do Bundestagu we wrześnie SPD dostała 20,5 proc. głosów, co jest najgorszym wynikiem tej partii od końca II wojny światowej. Zdziwienie komentatorów "Czy dumną SPD opanował wirus samozniszczenia?" - pyta publicysta tygodnika "Die Zeit" Giovanni di Lorenzo. W historii RFN nie zdarzyło się jeszcze, by potencjalna partia rządząca marnowała swoje szanse, mówiąc tak źle o sobie - zaznacza dziennikarz. Podobnie, choć z większym dystansem, ocenia sytuację politolożka Andrea Roemmele: "SPD wpakowała się na własne życzenie w ślepą uliczkę. Postawa partii po rozmowach sondażowych jest jedną wielką katastrofą" - mówi Roemmele z berlińskiej uczelni Hertie School of Governance. Partyjne doły domagają się zmian Najbardziej wpływowa regionalna organizacja partyjna z Nadrenii Płn.-Westfalii, wspierana przez Hesję domaga się zmian w ustaleniach uzgodnionych podczas rozmów sondażowych. Delegaci z tych krajów związkowych chcą poluzować ograniczenia w przepisach dotyczących łączenia rodzin w przypadku uchodźców, którzy nie mają prawa do azylu, a jedynie do czasowego pobytu w Niemczech ze względu na wojnę w Syrii. Domagają się ponadto likwidacji umów na czas określony oraz zmiany w systemie ochrony zdrowia. Kierownictwo sygnalizuje gotowość do kompromisu By uniknąć otwartego sporu, Schulz zasygnalizował gotowość do wprowadzenia zmian do projektu chwały zjazdowej uwzględniających postulaty. Jednym z celów SPD podczas rozmów sondażowych z CDU/CSU było zlikwidowania podziału systemu ochrony zdrowia na ubezpieczenia prywatne dla bardziej zamożnych obywateli i publiczne. Chadecy nie zgodzili się na ten punkt. Kariera Schulza zagrożona Obserwatorzy są zgodni co do tego, że odrzucenie przez zjazd propozycji podjęcia rozmów koalicyjnych będzie ciężkim ciosem dla Schulza i prawdopodobnie końcem jego kariery politycznej. Jak pisze "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung", część działaczy domaga się od Schulza deklaracji, że nie wejdzie do nowego rządu. Tylko pod takim warunkiem gotowi są poprzeć go na zjeździe. W opałach znajdzie się też Merkel. Byłaby to jej druga nieudana próba sformowania rządu. Po wyborach 24 września szefowa CDU podjęła rozmowy o koalicji z FDP i Zielonymi, jednak liberałowie zerwali je w listopadzie. Dopiero wtedy Merkel powróciła do pomysłu ponownej koalicji z SPD. Oba największe bloki polityczne rządziły wspólnie przez ostatnie cztery lata. Po negocjacjach o koalicji referendum wśród członków SPD Jeżeli nawet delegaci w Bonn zagłosują na "tak" i negocjacje o koalicji zakończą się zgodnie z planem w lutym, na drodze do powołania rządu Angeli Merkel stoi plebiscyt z udziałem wszystkich ponad 440 tys. członków SPD. Roemmele jest spokojna o wynik takiego referendum. Członkowie partii głosują zwykle zgodnie z zaleceniem kierownictwa - wyjaśnia politolożka, jednak nie wszyscy podzielają jej zdanie. Politolożka: Rząd przetrwa najwyżej dwa lata Roemmele przepowiada, że jeżeli koalicyjny rząd Merkel w końcu powstanie, to i tak nie przetrwa całej kadencji. Za dwa lata czekają Niemcy jej zdaniem ponowne wybory i kolejny rząd - tym razem już bez Merkel i Schulza. Jacek Lepiarz, Berlin, Redakcja Polska Deutsche Welle