Rzecznik Komisji Europejskiej Alexander Winterstein wielokrotnie uchylał się w czwartek od prośby o komentarz w sprawie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i ustroju sądów powszechnych, a także o złożonym w środę w nocy projekcie ustawy o Sądzie Najwyższym. Ma pozwolić ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze decydować o składzie Sądu Najwyższego. - To dopiero projekty - wymigiwał się Winterstein. Przypominał, że Komisja już od 2016 r. prowadzi z Warszawą "dialog" (chodzi o procedurę na rzecz praworządności wszczętą z powodu Trybunału Konstytucyjnego) i "w tych ramach" będzie się wypowiadać o Polsce. Dopiero komisarz UE ds. gospodarczych i walutowych Pierre Moscovici, zapytany o Polskę przy okazji konferencji prasowej na zupełnie inny temat, odparł, że Komisja jest gotowa do "mobilizacji politycznej": w sprawie wymiaru sprawiedliwości w Polsce. - Proszę nie wątpić, nie odpuścimy - zapewniał w czwartek Francuz Pierre Moscovici. Nie podał konkretów. Europarlament na ostro Natomiast z bardzo ostrą krytyką wobec władz Polski wystąpiła chadecka i zarazem największa frakcja w Parlamencie Europejskim, która obejmuje m.in. PO, PSL, a z Niemiec - CDU i CSU. - Pospieszne głosowanie w Sejmie w sprawie reformy sądownictwa to punkt zwrotny dla Polski. PiS na dobre odwraca się od zasady niezależności wymiaru sprawiedliwości. Czerwona linia została przekroczona. PiS kończy państwo prawa i demokrację w Polsce oraz opuszcza europejską wspólnotę wartości - ogłosił szef frakcji Manfred Weber (CSU) oraz jeden z jej wiceprzewodniczących Esteban González Pons (hiszpańska Partia Ludowa). Chadecy wezwali Komisję Europejską oraz rządy krajów UE do reakcji na "poważne pogwałcenie podstawowych wartości" oraz do podjęcia działań wobec rządu Polski.Z kolei szef frakcji liberałów Guy Verhofstadt wezwał do pilnego zwołania nadzwyczajnego posiedzenia europarlamentarnej komisji LIBE ds. wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, na którą miałby zostać zaproszony minister Zbigniew Ziobro. W czwartek przeciw ciosowi w niezależne sądownictwo zaprotestował też Nils Muižnieks, komisarz ds. praw człowieka w Radzie Europy. Bruksela na razie bezsilna Komisja Europejska w zasadzie wyczerpała już wszystkie środki ze swej "procedury na rzecz praworządności" wobec Polski. Kolejnym krokiem prawnym byłoby sięgnięcie po dyscyplinujący artykuł 7. z Traktatu o UE. Na jego mocy Rada UE większością 22 głosów mogłaby potwierdzić "wyraźne ryzyko" naruszenia praworządności w Polsce. Jednak by nałożyć na Polskę sankcje, łącznie np. z zawieszeniem unijnych funduszy, trzeba by jednomyślnej zgody wszystkich krajów Unii poza Polską. Weto obiecał węgierski premier Viktor Orban.Frans Timmermans, I wiceprzewodniczący KE, poprosił Radę UE o dyskusję o Polsce w maju - poza ramami artykułu 7. Polska dyplomacja zabiegała, by po przemówieniu Timmermansa nikt nie zabrał głosu, ale wywiązała się ponadgodzinna gorąca dyskusja. Siedemnastu spośród 22 przemawiających ministrów jednoznacznie poparło Timmermansa (najostrzej Francja, Włochy, Belgia, Szwecja) i wzywało Polskę do pełnej współpracy z KE. Czterech kolejnych ministrów (m.in. Czech i Brytyjczyk) była - jak relacjonują nasi rozmówcy - "bardziej neutralna", ale też namawiająca Polskę do dialogu z KE. Tylko Węgier wyraził jednoznacznie sceptycyzm wobec postępowania KE na rzecz praworządności. "To nie jest spór o wartości. Praworządność jest naszą wartością. Tu chodzi o interpretację polskiego prawa" - przekonywał minister ds. europejskich Konrad Szymański.Niektórzy ministrowie wyrazili w maju życzenie, by Timmermans wrócił do Rady UE z kolejnym raportem o Polsce tuż po wakacjach. Na razie nie ma pewności, czy tak się stanie. Ale w UE już wywiązała się debata nad pomysłem wysuniętym przez Berlin, by w przyszłym budżecie UE po 2020 r. wprowadzić - poza artykułem 7. - zasadę zawieszania funduszy unijnych z polityki spójności w przypadku krajów UE łamiących zasady państwa prawa.Tomasz Bielecki, Bruksela/Redakcja Polska Deutsche Welle