Ukraina znajduje się w gorącej fazie kampanii wyborczej, częściowo bardzo brudnej. Przed wyborami prezydenckimi 31 marca w sieciach społecznościowych i mediach krążą rozliczne fałszywe informacje. Wszystkie łączy jeden cel - zdyskredytowanie jednego z kandydatów. Za pomocą CrowdTangle, narzędzia do analizy treści rozpowszechnianych w Internecie, DW wzięła od początku roku pod lupę fejki w sieciach społecznościowych. Przy czym głównie obserwowano, jakiego typu rosyjskojęzyczne fejki związane z kampanią wyborczą wzbudzają największe reakcje - lajki, reposty i komentarze. Największą popularnością cieszą się fałszywe informacje zamieszczane na Facebooku. Niektóre przyciągają do 2 mln obserwatorów. Najbardziej popularne kłamstwa 5 stycznia, tuż po tym, jak ogłosił swoją kandydaturę komik telewizyjny Wołodymyr Zełenski, na stronie Facebooka "bbccn.co" ukazała się informacja, że ukraiński prokurator generalny Jurij Łucenko wszczął postępowanie przeciwko Zełenskiemu z powodu rzekomych "planów obalenia porządku konstytucyjnego". Meldunek wywołał blisko 20 tys. reakcji - lajków, repostów i komentarzy. Strona "bbccn.co", mieszanka nazw BBC i CNN powołała się na stronę Łucenki na Facebooku. W rzeczywistości prokuratura nigdy nie wszczęła takiego śledztwa. Także 20 tys. reakcji wywołał post na Facebooku z 2 stycznia tego roku. Strona "from-ua.com" zamieściła w nim informację, że wszyscy Ukraińcy byli oburzeni decyzją ukraińskiego prywatnego kanału telewizyjnego 1plus1, który zamiast tradycyjnie wyemitować orędzie noworoczne prezydenta Petro Poroszenki, wyemitował przemowę Wołodymyra Zełenskiego. "from-ua.com" powołała się na źródło "politeka.net", a to z kolei na wyłącznie negatywne komentarze na stronie "1plus1". Wiadomość o noworocznym przemówieniu Zełenskiego już zniknęła ze strony "1plus1", ale istnieje wideo na YouTube, komentowane negatywnie, ale i pozytywnie. Fejk zamieszczony na Facebooku był natomiast od początku w najwyższym stopniu tendencyjny. Wezwanie "prezydenta UE" Kolejny wpis "from-ua.com" na Facebooku głosił, że "prezydent UE" wezwał, by nie głosować na Zełenskiego, którego nazwał błaznem. Fejk opublikowany 21 stycznia wywołał ponad 4 tys. reakcji. W rzeczywistości nie ma "prezydenta UE", a rzekomy cytat dotyczący Zełenskiego został przypisany szefowi Rady Europejskiej Donaldowi Tuskowi. Ten podczas przemówienia wygłoszonego przy okazji przyznania mu tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Lwowskiego zauważył mimochodem, iż "stało się trudne odróżnienie artysty, czy wręcz komika od polityka". Nie wspomniał jednak kandydata na prezydenta Ukrainy. Na Facebooku jest wiele fejków na temat Zełenskiego, nie cieszą się jednak tak dużą popularnością, jak te wspomniane. Istnieje też sfałszowana strona Zełenskiego, na której miał rzekomo ogłosić, że "po zwycięstwie w wyborach natychmiast poleci na rokowania z Putinem", rosyjskiemu przyzna na Ukrainie status języka urzędowego, a stolicę przeniesie z Kijowa do Odessy. Strona ma już 4600 abonentów. Fejki o innych kandydatach Także inni czołowi kandydaci na prezydenta Ukrainy doczekali się fałszywych informacji. Żadna z nich nie cieszy się jednak takim powodzeniem, jak doniesienia o Zełenskim. I tak z jednego z fejków można się dowiedzieć, że kandydatka na prezydenta Julia Tymoszenko zwerbowała do pikiety wyborczej emerytów, ale wbrew obietnicy im nie zapłaciła. Fejk doczekał się 5400 reakcji. Dowodów na opublikowaną informację nie ma. Według innego doniesienia, urzędujący prezydent Petro Poroszenko miał "obiecać żydowskim elitom cztery regiony w razie swojego zwycięstwa". Dowodów brak, zareagowało ponad 4,5 tys. odbiorców. 4 tys. reakcji zebrał wpis, według którego prezydent USA Donald Trump rzekomo nakazał Poroszence, by "dobrowolnie ustąpił ze stanowiska". Wpływ na wynik wyborów? Jelena Czuranowa z kijowskiego instytutu ds. mass mediów i koordynatorka projektu "StopFake" wskazuje, że strony internetowe rozpowszechniające wymyślone wiadomości nie spełniają jakichkolwiek standardów dziennikarskich. Ale nie każdy użytkownik to rozumie. Dlatego wpisy tego rodzaju jak najbardziej mogą wypłynąć na wynik wyborów. Zdaniem ekspertki spokojnie można mówić o celowej kampanii wymierzonej w Zełenskiego. - Na temat każdego kandydata pojawiają się negatywne informacje. Wiele pojawia się w różnych grupach i jest rozpowszechnianych wieloma kanałami, docierając do bardzo wielu ludzi. Nie zawsze można stwierdzić, czy są prawdziwe czy nie - zauważa ekspertka. Jej zdanie podziela Jelena Golub z tego samego instytutu. - Myślę, że wszystko to może wpłynąć na wybory. Wielu Ukraińców jest aktywnych w mediach społecznościowych. Trudno natomiast powiedzieć, ilu z nich jest w stanie zidentyfikować fejki jako takie - podkreśla Golub. Uważa jednak, że trudno ocenić, jak rzeczywiście duży wpływ wywierają fałszywe informacje. Dane zebrane przez DW nie pozwalają stwierdzić, czy zniesławiające kampanie są sterowane i przez kogo. Pewne jest natomiast, że "sztaby wyborcze kandydatów nie są ze sobą zaprzyjaźnione". Ben Nimmo, ekspert ds. bezpieczeństwa informatycznego amerykańskiego think-tanku Atlantic Council przyznał, że strony internetowe publikujące fałszywe informacje o Zełenskim mają imponującą liczbę abonentów. - Ale prawdopodobieństwo, że wywierają one odczuwalny wpływ na proces wyborczy, jest znikome, o ile nie są wspierane przez znacznie większą infrastrukturę - dodaje Nimmo. 35 z 42 milionów osób żyjących na Ukrainie ma prawo do udziału w wyborach prezydenckich. Według badań ukraińskiej agencji PlusOne jakieś 13 mln Ukraińców korzysta z Facebooka. Rosyjskie serwisy, takie jak Vkontakte i Odnoklassniki, od początku 2017 r. są na Ukrainie zabronione. Od tego czasu znacznie wzrosła liczba użytkowników ukraińskiego Facebooka, najbardziej dziś popularnego serwisu na Ukrainie.