"Trójmorze" (nazywane do niedawna Międzymorzem) to mocno promowana przez Warszawę inicjatywa obejmująca Austrię, Bułgarię, Chorwację, Czechy, Estonię, Litwę, Łotwę, Polskę, Rumunię, Słowację, Słowenię oraz Węgry. Oficjalnie Trójmorze ma służyć zacieśnianiu współpracy energetycznej, gospodarczej i infrastrukturalnej, ale - zorganizowane w Warszawie - spotkanie z Trumpem dodaje teraz Trójmorzu mocnego wymiaru geopolitycznego. - Nie jestem pewien co do zamiarów autorów pomysłu na ten szczyt. Ale nie wygląda mi to na projekt jednoczenia Europy - mówi wysoki rangą urzędnik UE. W Brukseli pojawiły się obawy, że Trump zechce dzielić Europę na nielubianą przez niego "starą" Unię oraz przyjaźniejszą mu "trójmorską" część UE. Obawy w sprawie Trójmorza to nie tylko zasługa Trumpa, ale i obecnej reputacji Polski. Gdy Barack Obama spotkał się z 11 przywódcami młodszej Europy w 2010 r. na marginesie szczytu USA-Rosja w Pradze, nie wywoływało to wielkiego zaniepokojenia o podziały w UE. Promowanie współpracy infrastrukturalnej lub energetycznej w gronie krajów "przyjaciół polityki spójności", nazywanych ironicznie "eurobiedotą", było praktykowane w Unii od lat (także w negocjacjach budżetowych). Ale choć obecnie istotną różnicą co do składu jest tylko dołączenie Austrii do Trójmorza, to cała inicjatywa jest skażona przez zaognione stosunki Polski z Brukselą m.in. z powodu problemów z praworządnością (ostro krytykowanych przez Komisję Europejską). Ponadto część Unii podejrzewa, że Trójmorze to dla Warszawy marzycielski projekt zbudowania własnego "bloku" konkurującego z Berlinem i Paryżem. - Nie jesteśmy ideologicznie przywiązani do idei Trójmorza. Jeśli Polska chce zrobić coś pożytecznego w sprawie energii dla naszego regionu, to bardzo dobrze dla Estonii. Oczywiście, jeśli przywódca takiego kraju, jak Estonia, ma okazję spotkania z prezydentem USA, to nie może jej nie wykorzystać - mówi Klen Jäärats, dyrektor ds. UE w urzędzie premiera Estonii. Tallinn nie zamierza formalizować swego udziału w żadnym formacie łączącym węższą grupę krajów w ramach UE, choć - jak podkreśla Jäärats - spotkania w węższym gronie są praktykowane przez wiele krajów Unii. Spotkać Trumpa, ale zachować dystans do Kaczyńskiego - Spotyka się Francja z Niemcami. Spotyka się tylko kilka krajów UE w ramach szczytu G20. Spotykają się główne kraje eurolandu w Wersalu. To normalne. Jednak naszym kłopotem jest ryzykowne powiązanie Trumpa z Polską rządzoną przez ludzi Jarosława Kaczyńskiego - mówi dyplomata jednego z krajów UE, który będzie obecny na szczycie Trójmorza. Tłumaczy, że "trzeba pojechać do Warszawy", ale jednocześnie zdystansować się od ewentualnych trójmorskich pomysłów Polski wychodzących poza energię lub gospodarkę. Trump będzie w Warszawie w przededniu szczytu G20 w Hamburgu, gdzie spotka się dwustronnie z Władimirem Putinem. - Nie mamy pewności, jak potoczą się rozmowy amerykańsko-rosyjskie. Ale uprzednie spotkanie Trumpa w krajami Europy Środkowej i Wschodniej w Warszawie to dobra przeciwwaga dla rozmów z Putinem. To forma zapewnienia o przywiązaniu USA do bezpieczeństwa tego regionu. Uważam, że szczyt w Warszawie będzie dotyczyć miejsca USA w Europie, a nie miejsca Trumpa w Europie. I będzie dotyczyć sojuszu strategicznego, a nie ideologii Kaczyńskiego - mówi Dimitar Bechev, wykładowca Uniwersytetu Sofijskiego oraz University of North Carolina. Po pierwsze NATO Wspólną cechą krajów Unii z byłego bloku radzieckiego jest przeświadczenie, że każda "unia obronna" w UE czy "filar europejski" w NATO powinien być uzupełnieniem mocnego zaangażowania USA w Europie. Dlatego zarówno w Polsce, jak i w sporej części krajów Trójmorza, po cichu wyczekuje potwierdzenia przez Trumpa w Warszawie, że Stany Zjednoczone są przywiązane do art. 5. Traktatu NATO o solidarnej obronie. Ku zaskoczeniu wielu przywódców Trump nie złożył takiej deklaracji na majowym szczycie Sojuszu w Brukseli, choć potem wyraził przywiązanie USA do art. 5. na jednej z konferencji prasowych w Waszyngtonie. Jeśli Trump zechce promować eksport amerykańskiego LNG do Europy, ucieszy nie tylko Polskę, ale przykładowo wszystko trzy kraje bałtyckie. - Moim zdaniem Trójmorze jest nadinterpretowane. To projekt gospodarczy i tworzenie podziałów przy okazji Trumpa nie było intencją władz Polski. Ale to kłopot, że nikt nie ma pewności, co Trump powie w swym przemówieniu w Warszawie - przekonywał w ostatni piątek Michał Baranowski z warszawskiego biura The German Marshall Fund. Istnieje ryzyko, że Trump wykorzysta tę okazję do ostrej krytyki m.in. wobec Niemiec przykładowo z powodu zbyt niskich wydatków na obronność. - Czego oczekujemy od szczytu w Warszawie? Trzymamy kciuki, żeby Trump powstrzymał się od atakowania innych krajów UE. Najlepiej niech mówi tylko o naszym bezpieczeństwie i sojuszu - tłumaczy środkowoeuropejski dyplomata. Tomasz Bielecki, Bruksela