Po wybuchu samochodu-pułapki w Ankarze wydaje się, że stan wyjątkowy w Turcji nie ma końca. Turecki rząd sugeruje, że za zamachy odpowiadają rebelianci z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), dotychczas jednak nie ma potwierdzenia z drugiej strony. Niezależnie od tego, kto okaże się sprawcą tych zbrodni, ostatni zamach pokazuje, jak niestabilna jest sytuacja w tym kraju. "Całkowita nieudolność państwa" Od czasu wyborów parlamentarnych latem ub. roku nie ma końca serii aktów przemocy w całym kraju: w październiku zamach na protestujących Kurdów w Ankarze - 100 zabitych; w styczniu - zamach na niemieckich turystów w Stambule. Kilka tygodni temu samochód-pułapka eksplodował w pobliżu konwoju pojazdów wojskowych w Ankarze; tylko w śródmieściu tureckiej stolicy dokonano w ciągu ostatnich pięciu miesięcy trzech zamachów. Raz przyznawali się do nich islamiści, innym razem kurdyjska PKK. - Aparat bezpieczeństwa nie funkcjonuje jak powinien - mówi turecki ekspert Yaşar Aydin z Uniwersytetu w Hamburgu w rozmowie z Deutsche Welle. Niezdolność władz, by zagwarantować bezpieczeństwo, socjolog przypisuje także brakom kadrowym w policji. Liczni urzędnicy zostali zwolnieni z pracy, służby wywiadowcze mają za mało pracowników. Na skutek tego występują luki w sferze bezpieczeństwa - podkreśla ekspert. Także politolog Burak Çopur z Uniwersytetu Duisburga i Essen wskazuje na "całkowitą nieudolność" rządu w Ankarze. Do dzisiaj żaden z polityków nie został pociągnięty do odpowiedzialności. PKK = wróg numer jeden Jak w przypadku ostatniego zamachu, także i tym razem służby bezpieczeństwa szybko wskazały, komu należy przypisać akt terrorystyczny. Tymczasem, turecki premier Ahmet Davutoglu oświadczył, że istnieją "poważne, prawie pewne dowody wskazujące na separatystyczną organizację terrorystyczną PKK". W obliczu wzbierającego konfliktu kurdyjskiego taka interpretacja jest całkiem możliwa. Yaşar Aydın również nie wyklucza "aktu zemsty PKK“ w odpowiedzi na trwający od miesięcy poważny konflikt zbrojny między bojownikami PKK i turecką armią na południowym wschodzie Turcji. Ekspert odnosi się podejrzliwie do szybkiego trybu, w jakim tureckie władze przedstawiają rezultaty dochodzeń po każdym zamachu. To, że i tym razem siły bezpieczeństwa natychmiast uroiły sobie, że stoi za tym PKK, pasuje do strategii rządu - mówi Yaşar Aydın. Po zamachu postawił ponownie na ostrą konfrontację wobec dążeń mniejszości kurdyjskiej do autonomii. Naloty, aresztowania i operacje militarne - w ten sposób Ankara występuje przeciw PKK. W samym środku kryzysu Coraz wyraźniej widać mnożące się punkty zapalne w samej Turcji i wokół niej. Kraj stał się podatny na zamachy - ocenia Burak Çopur. U wrót Turcji rozgrywa się konflikt syryjski, spór z Rosją, a na terenach zamieszkanych przez Kurdów na południowym wschodzie sytuacja przypomina wojnę domową. Nie sposób jest tam zawsze w stu procentach wskazać tego czy innego sprawcę. Seria zamachów - mówi turecki ekspert - jest rezultatem agresywnej polityki zagranicznej i represywnej polityki wewnętrznej Ankary. - Jeśli ktoś wejdzie w kwestii polityki zagranicznej w spór z Rosją i stanie się jedną ze stron walczących w Syrii, nie powinien się dziwić, jeśli też będzie celem zamachów terrorystycznych - uważa ekspert ds. Turcji. Wielu Turków obawia się, że wojna domowa w Syrii ogarnie także ich kraj. W końcu - mówi Burak Çopur - ta niepewność działa na korzyść rządzących. Erdogan może dzięki temu kreować się na silnego polityka. Politolog twierdzi, że zwycięstwo AKP, Partii Sprawiedliwości i Rozwoju Erdogana, która w ostatnich wyborach jesienią 2015 zdobyła oszałamiającą większość, ma ścisły związek także z zachwianą stabilnością kraju i obietnicą lidera AKP, że będzie stanowczy w swych politycznych działaniach. Turcja beczką prochu? Także teraz, po zamachach w Ankarze Erdogan zapowiedział już w dosadny sposób, że "rozłoży na łopatki" terrorystów. " - Należy oczekiwać, że rząd w Ankarze będzie dalej ostro postępował wobec Państwa Islamskiego (PI) oraz PKK - prognozuje w rozmowie z DW socjolog Yaşar Aydin. W jego opinii, Kurdowie i turecki rząd nie tak szybko zasiądą do negocjacji przy Okrągłym Stole. A akurat wielu obserwatorów uważa, że w obliczu konfliktu syryjskiego jest to pilniej potrzebne niż kiedykolwiek. - Spirala przemocy będzie się nieprzerwanie nakręcać - przewiduje Burak Çopur. Ostatnie zamachy w Turcji są tylko wierzchołkiem góry lodowej. Należy oczekiwać - w opinii politologa - "gorącego lata". Jak tylko bojownicy PKK po roztopach zejdą z gór, może dojść do kolejnych eskalacji konfliktu. W konsekwencji, i to jest ten najgorszy scenariusz, Turcja może stać się wręcz drugą Syrią - ocenia Çopur. Udaremnienie tego powinno i musi z pewnością być w interesie Europy; w przeciwnym razie powiększy się liczba uchodźców. Vera Kern/opr. Barbara Cöllen/Redakcja Polska Deutsche Welle