Mimo że eksport broni do Turcji budzi duże kontrowersje, rząd Niemiec wciąż na to zezwala. Już w 2009 r. wyraził zgodę na produkcję okrętów podwodnych dla tureckiej marynarki wojennej. Jak podaje magazyn informacyjny Tagesschau, niemiecki producent ThyssenKrupp Marine Systems (TKMS) ma dostarczyć Ankarze sześć takich okrętów. Są one budowane we współpracy z turecką firmą. Informacje te pochodzą z odpowiedzi rządu na interpelację klubu poselskiego Lewica, do której ma dostęp Tagesschau. Wynika z niej, że rząd Niemiec wydał zezwolenie na produkcję okrętów podwodnych typu 214 dla Turcji. Ponadto w 2011 r. przejął także gwarancje ubezpieczeniowe kontraktu eksportowego w wysokości 2,5 mld euro. Tagesschau podaje, że w 2015, w 2016 i w 2017 roku rozpoczęto budowę kolejnych okrętów. Zatem realizację zamówienia kontynuowano także po nieudanym zamachu stanu w Turcji (15-16.07.2016), po którym doszło do masowych aresztowań. Niemiecka broń idealna dla tureckiej polityki agresji Jak oświadczyła Sevim Dagdelen, wiceprzewodnicząca frakcji Lewica, "importowana z Niemiec broń wojenna, która składana jest w Turcji w postaci okrętów podwodnych, nadaje się idealnie jako broń ofensywna dla tureckiej polityki agresji na Morzu Śródziemnym". Poza tym wiąże się to "ze znacznym transferem technologii do Turcji". Nie wcześniej jak kilka miesięcy temu okazało się, że niemiecki rząd jeszcze na początku roku zezwolił na pokaźny eksport broni do Turcji. Wg informacji magazynu "Der Spiegel" wartość eksportu w okresie od 31 lipca ubiegłego roku do 15 stycznia br. wyniosła prawie 14 mln euro. Dopiero po tym, jak ukazały się zdjęcia niemieckich czołgów typu Leopard, które wzięły udział w ofensywie przeciwko kurdyjskim bojówkom w Syrii, w Niemczech rozgorzała ostra debata nt. eksportu broni. A były minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel (SPD) wycofał wtedy ofertę doposażenia tureckich czołgów. Jeszcze latem 2017 zapowiedział restryktywną politykę w sprawie eksportu broni. dp/ Redakcja Polska Deutsche Welle