W obliczu zadrażnień politycznych z Holandią, Niemcami i innymi państwami Unii Europejskiej Turcja zaczyna kwestionować traktat ws. relokacji uchodźców zawarty przed rokiem z państwami UE. Minister ds. Europy Ömer Celik powiedział w wywiadzie dla agencji prasowej Reuters, że jego zdaniem nadszedł czas, by przemyśleć ten traktat. Nowa ocena tematu Jak podkreślił, Turcja wywiązuje się ze swoich zobowiązań, natomiast UE nie dotrzymuje słowa. Coraz wyraźniejsze jest jego zdaniem to, że Unia nie wywiązuje się z obiecanego zniesienia obowiązku wizowego dla tureckich obywateli. Z tego względu nie widzi on powodu, aby trzymać się zawartych ustaleń. Także turecki wicepremier Numan Kurtulmus zakwestionował już umowę w sprawie relokacji uchodźców. Jak podkreślał, jeżeli będzie to konieczne, dokona się nowej oceny tego układu. Unia Europejska i Turcja przed rokiem zawarły porozumienie, w ramach którego Turcja miała przyjmować uchodźców, którzy przedostali się nielegalnie do Grecji, a w zamian za to miała wysyłać do UE tę samą liczbę syryjskich uchodźców przebywających w obozach na terenie Turcji. Turcja otrzymać miała także 3 mld euro na zaopatrzenie syryjskich uchodźców. W kwestii zadrażnień z Holandią, która zabroniła tureckim politykom wystąpień w ramach walki wyborczej przed kwietniowym referendum, minister Celik podkreślił, że krytyka tureckiego rządu nie jest skierowana przeciwko holenderskiemu społeczeństwu czy gospodarce, lecz przeciwko rządowi tego kraju. Inwestorzy i turyści mile widziani Jak zastrzegł, nie widzi on żadnego zagrożenia dla holenderskich inwestycji w Turcji. - One nie są częścią kryzysu - powiedział Celik pod adresem holenderskich inwestorów. Holandia jest dla Turcji najważniejszym zagranicznym źródłem środków inwestycyjnych, które opiewają na sumę 22 mld dolarów. Holandia zajmuje także 10. miejsce na liście importerów tureckich produktów. Pomimo obaw przed zamachami, setki tysięcy Holendrów jeździ do Turcji na wakacje. Prezydent Erdogan zapowiedział, że zaskarży przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka zakazy wystąpień tureckich ministrów w Holandii. Rząd w Ankarze chce poza tym zamrozić stosunki dyplomatyczne na najwyższym szczeblu i wydał zakaz wjazdu do Turcji dla holenderskiego ambasadora. Blokada Partnerstwa na Rzecz Pokoju Werbalne utarczki weszły w kolejną fazę: Turcja obarcza Holandię winą za ludobójstwo 8 tys. muzułmanów w Kosowie podczas misji błękitnych hełmów na Bałkanach. Jak donosi niemiecki dziennik "Die Welt", spór między Europą i Turcją wywołuje już pierwsze konsekwencje wewnątrz sojuszu NATO. Jak pisze gazeta, rząd w Ankarze utrudnia obecnie współpracę wojskową między 28 krajami NATO i partnerskimi krajami Sojuszu w Europie, Azji i byłych republikach radzieckich, takich jak Gruzja czy Ukraina. Powołując się na wysokich rangą dyplomatów NATO dziennik informuje, że zakłócenia te dotyczą przede wszystkim programu Partnerstwa na Rzecz Pokoju. Prowadzą one do tego, że większość z ogółem 41 państw partnerskich nie może przeprowadzać wspólnych treningów i szkoleń z państwami NATO. Powodem blokady jest spór między Turcją i Austrią. Turcja blokuje wszystkie programy partnerskie NATO z udziałem Austrii. Ankara reaguje w ten sposób na ciągle nadchodzące z Wiednia żądania zerwania negocjacji akcesyjnych z Turcją i na krytykowanie przez austriacki rząd polityki prezydenta Erdogana. Kraje partnerskie są dla NATO bardzo ważne, ponieważ wspierają one Sojusz Transatlantycki przy operacjach wojskowych, misjach szkoleniowych, zwalczaniu korupcji w zakresie obronności oraz przy niszczeniu amunicji i min lądowych. Poza tym państwa partnerskie udostępniają wyniki swoich zwiadów militarnych. rtr, afpd / Małgorzata Matzke