W procesie o zatrute kanapki kolegów w pracy prokuratura domaga się dożywocia dla 57-letniego mężczyzny, który pracował w jednej z firm we Wschodniej Westfalii. Prokurator postulował także, aby mężczyzna nigdy nie wyszedł już na wolność i pozostał na zawsze w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. W procesie poszlakowym prokuratura oskarża Klausa O., że przez kilka lat faszerował trucizną kanapki i napoje kolegów z pracy, powodując u nich ciężkie uszczerbki na zdrowiu. Ponieważ oskarżony przez długi czas intensywnie zajmował się truciznami, widać u niego skłonności do popełniania dalszych tego typu czynów karalnych - podkreślał prokurator. Dwie z ofiar mają ciężką niewydolność nerek, trzeci z kolegów doznał nieodwracalnych uszkodzeń mózgu i leży w śpiączce, wymagając stałej opieki. Adwokaci trzech oskarżycieli posiłkowych poparli żądanie prokuratury. Z jednym wyjątkiem: wnioskowali o stwierdzenie szczególnego ciężaru winy, przez co mało prawdopodobne jest, żeby skazany na dożywocie mężczyzna mógł zostać zwolniony po 15 latach. Poza tym adwokaci krytykowali w imieniu swoich klientów, że oskarżony nie udzielił żadnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego truł ofiary. W trakcie całego procesu przed sądem krajowym w Bielefeldzie Klaus O. milczy i nie przejawia żadnych reakcji. Związki ołowiu, rtęci kadmu W procesie jeden z biegłych dostarczył nowych poszlak. Znalezione u oskarżonego trucizny pasują do objawów chorobowych ofiar - powiedział toksykolog i patolog sądowy Thomas Daltrup. Znalezione u oskarżonego substancje to przed wszystkie związki ołowiu, rtęci i kadmu. Zatrucia tego rodzaju substancjami nie występują właściwie w uprzemysłowionych krajach, a jedynie w krajach zacofanych - wyjaśniał biegły. W grudniu ubiegłego roku podczas rozprawy rodzice jednej z domniemanych ofiar opowiadali o wciąż pogarszającym się stanie zdrowia ich syna. Do momentu nagłego zachorowania ich syn był wysportowanym, młodym człowiekiem. Podczas studiów dorabiał sobie, pracując w firmie wraz z oskarżonym. Wyrok w tej sprawie ma zapaść 7 marca 2019 roku. dpa/ ma Redakcja Polska "Deutsche Welle"