"Po przedwczesnych laurach, że jest proeuropejski, włada wieloma językami, umiarkowany - wielu Polaków oczekiwało od niego co najmniej aluzji odnośnie zmiany kursu" - pisze Gabriele Lesser na łamach "Die Tageszeitung" (TAZ) o premierze Mateuszu Morawieckim. Również za granicą wielu ma nadzieję, że nowy premier będzie dążył do "wzmocnienia politycznej roli Polski w UE" - podkreśla warszawska korespondentka dziennika. Zauważa jednak, że były bankier nie złożył żadnych deklaracji wobec Europy. Zamiast tego, mówił o Unii Europejskiej, że jest jak puzzle. Morawiecki stwierdził: "Polski kawałek pasuje do europejskich puzzli, ale nie wolno wbijać go na siłę". To porównanie UE do puzzli jest według TAZ nie tylko "zaskakujące", ale też "nietrafione". Dziennik przypomina, że Polska w 2004 roku "zobowiązała się do przestrzegania wspólnych reguł unijnego klubu", ale od 2015 r. po objęciu rządów przez PiS "niektórzy politycy zwracają na siebie uwagę łamaniem konstytucji i prawa". Mateusz Morawiecki - pisze dziennik - "aktywnie przykładał się do tego, aby jego własny, ongiś respektowany kraj katapultował się na peryferie UE". Porównaniem UE do puzzli "chce przysłonić, że są osoby odpowiedzialne za katastrofalny stan demokracji w Polsce". Komentatorka zauważa, że w swoim exposé Morawiecki słowem nie wspomniał o Niemczech i Francji, ani o największym sąsiedzie na wschodzie. Podkreślał natomiast wolę współpracy z Węgrami, Czechami i Słowacją oraz Ukrainą, Gruzją i Litwą. To, że "główny sojusznik Polski - Stany Zjednoczone" oświadczyły tego samego dnia, że są "bardzo zaniepokojone stanem wolności mediów i niezawisłości sądownictwa" w Polsce, powinno być "ostrzeżeniem, które PiS potraktuje poważnie" - pisze TAZ. Opr. Barbara Cöllen/ Redakcja Polska Deutsche Welle