"W momencie, kiedy wydarzenie uwiecznione zostaje pomnikiem, najczęściej traci swą bezpośrednią moc oddziaływania - pisze "Süddeutsche Zeitung", dodając jednocześnie, że dokładnie w piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej prezydent Warszawy poinformowała, iż pomnik ku czci tego wydarzenia wzniesiony zostanie na Placu Piłsudskiego w centrum miasta. "W przypadku Smoleńska dominuje w Polsce obok żałoby kłótnia - konstatuje "SZ" i dodaje, że "nieszczęście to trudno jest odpolitycznić, bo przecież lot do Smoleńska miał wysoką rangę". "SZ" przypomina, że odległość między Katyniem - celem wyprawy polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego a miejscem katastrofy lotniczej wynosiła zaledwie 30 km. A ujęcia pokazujące w 2010 r. wśród szczątków samolotu Władimira Putina kładącego dłoń na ramieniu premiera Donalda Tuska obiegły cały świat. "Jednak dzisiaj nie wybiła godzina tych, którzy dążą do pojednania tylko zwolenników teorii spiskowych" - komentuje monachijski dziennik. Powołuje się na sondaż opinii publicznej przeprowadzony w marcu br. przez "Gazetę Wyborczą". Z ankiety wynika, że większość Polaków jest przekonana, iż winni tragedii są piloci tupolewa oraz zła pogoda. 22 procent Polaków wierzy, że Lech Kaczyński wraz z towarzyszącą mu ekipą został zamordowany. "Kaczyński inscenizuje brata na męczennika" "Jednym, z tych, którzy podsycają takie przypuszczenia jest niemiecki dziennikarz Jürgen Roth, którego książka "Verschlussakte S"("Tajne akta S") była komentowana we wszystkich ważniejszych polskich mediach - pisze "SZ". Według J. Rotha w Smoleńsku doszło do zamachu. Tymczasem szef polskiego MSZ Grzegorz Schetyna zaklasyfikował tego typu teorie jako beletrystykę. Dochodzenie prowadzone w sprawie przyczyn katastrofy nie jest jeszcze zakończone. "Rzeczywiście dziedzictwo Smoleńska niesie za sobą , pomijając wszelkie fantazje na ten temat, dość konfliktów, szczególnie dla polskiej polityki wewnętrznej - zauważa monachijski dziennik. Wyjaśnia, że Jarosław Kaczyński inscenizuje swego brata na męczennika za sprawę wolności i niepodległości. Nie wziął też udziału w oficjalnych uroczystościach żałobnych rządu w piątek na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Zorganizował za to "swoje własną uroczystość ku czci ofiar". Wraz ze swymi partyjnymi kolegami ruszył w marszu żałobnym ulicami Warszawy niosąc plakat ze zdjęciem brata. "Gdyby pomnik ofiar wzniesiony był przed Pałacem Prezydenckim, byłoby to po myśli Kaczyńskiego, którego partia jest przeciwna planompostawienia monumentu w mniej znaczącym miejscu" - komentuje monachijski dziennik, dodając, że "przecież Lech Kaczyński dostąpił zaszczytu i został pochowany na krakowskim Wawelu, mimo protestu wielu Polaków. A przecież miejsce to było dotąd zachowane dla królów, dwóch poetów oraz czterech bohaterów". Alexandra Jarecka, Redakcja Polska Deutsche Welle