Niemiecki dziennik pisze w poniedziałek (15 czerwca), że temat polskich żądań dotyczących reparacji od Niemiec za straty poniesione podczas II wojny światowej może przewijać się podczas wtorkowej (16 czerwca) wizyty szefa niemieckiej dyplomacji Haiko Maasa w Warszawie. Tym bardziej, że według posła PiS Arkadiusza Mularczyka będzie już gotowy raport kierowanej przez niego komisji parlamentarnej, która miała oszacować kwotę ewentualnych reparacji, należnych Polsce. Jak zauważa "SZ", choć mniej lub bardziej gorące dyskusje na ten temat prowadzone są od dojścia PiS do władzy w 2015 roku, to jak na razie polski rząd dotychczas nie zajmował się oficjalnie kwestią wysunięcia żądań reparacyjnych wobec Berlina. "W ocenie przewodniczącego niemiecko-polskiej grupy parlamentarnej w Bundestagu Manuela Sarrazina (Zieloni), wkrótce może się to jednak zmienić" - pisze dziennik. Cytuje sporządzony przez Sarrazina dokument, w którym twierdzi on, iż w Warszawie panuje "ogólne rozczarowanie" konkretnymi wynikami współpracy polsko-niemieckiej. To zaś może doprowadzić do tego, że po wyborach prezydenckich w Polsce temat reparacji wejdzie na poziom rządowy. "Grozi poważny konflikt na linii Berlin-Warszawa" "Wówczas grozić będzie poważny konflikt między Berlinem a Warszawą, bo rząd federalny odrzuca wszelkie polskie roszczenia reparacyjne" - dodaje "SZ". Przypomina, że Berlin powołuje się m.in. na to, iż w 1953 roku ówczesny rząd PRL zrezygnował z dalszych żądań reparacyjnych i że sporządzona w zeszłym roku ekspertyza służb naukowych Bundestagu zgodna jest ze stanowiskiem rządu federalnego. Zdaniem Sarrazina "szorstkie odrzucanie" w przeszłości przedstawianych przez Polskę żądań reparacji jest z prawnego punktu widzenia wprawdzie formalnie poprawne, ale "moralnie i polityczne nie do przyjęcia". "Niemcy nie mogą uznać debaty za zakończoną, jeżeli nie jest ona zakończona dla naszych polskich partnerów i przyjaciół, którzy byli pierwszą ofiarą niemieckiej napaści" - ocenia polityk, cytowany przez "Sueddeutsche Zeitung". Jego zdaniem przez "dość ignoranckie podejście" do żądań z Polski powstały poważne szkody, których naprawienie wymaga "empatii i ustępstw". Niemcy muszą pokazać, że "są gotowe odrobić zadanie domowe" - ocenia Sarrazin. Fundusz dla pominiętych ofiar Jak pisze "SZ", polityk przedstawił sześć konkretnych propozycji. Przewidują one, że Niemcy powinny utworzyć fundusz, który pokrywałby koszty opieki medycznej nad jeszcze żyjącymi ofiarami wojny i okupacji. Z kolejnego funduszu, w "geście dobrej woli" powinny zostać wypłacone odszkodowania dla ofiar i ich dzieci, które nie zostały uwzględnione w dotychczasowych wypłatach odszkodowań (np. za pracę przymusową). Sarrazin zwraca w tym kontekście uwagę, że wciąż istnieją "białe plamy niemieckiej winy za wojnę i okupacje Polski", jak egzekucje partyzantów i zakładników czy listy śmierci Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy z pierwszych tygodni wojny oraz ofiary bojówek volksdeutschów. Polityk także postuluje stworzenie ram wsparcia polskiej kultury, której zniszczenie było jednym z celów niemieckiej polityki okupacyjnej. Proponuje ponadto "symboliczne odszkodowania" dla miejscowości, w których popełnione zostały niemieckie zbrodnie wojenne oraz udokumentowanie w miarę możliwości wszystkich ofiar mordów podczas okupacji. Według opisanej przez "SZ" propozycji, "słusznym i ważnym krokiem" byłaby też gotowość Niemiec do wniesienia istotnego wkładu w wielki projekt kultury, realizowany w Polsce.