Autor komentarza - warszawski korespondent gazety Florian Hassel - zaznaczył, że słowa użyte przez prezydenta Niemiec podczas jego drugiej wizyty w Warszawie "nie stanowiły sensacji, ale były dobitne". Steinmeier - pisze Hassel - "odrzucił powrót do państwa narodowego i uzasadniał przekazanie suwerenności Unii Europejskiej". Oba stanowiska są znienawidzone przez polski rząd faktycznego przywódcy Jarosława Kaczyńskiego - czytamy w komentarzu. "Steinmeier napomniał ponadto władze w Warszawie, by respektowały europejskie wartości i zasady oraz państwo prawa, podkreślając: Jeżeli podważane są podstawowe zasady, to (problem ten) dotyczy wszystkich" - pisze Hassel. Uprzejme ostrzeżenie Warszawski korespondent "Sueddeutsche Zeitung" (SZ) wyraził nadzieję, że w sytuacji, gdy za kilka tygodni zapadną dalsze decyzje w postępowaniu przeciwko Polsce w związku z zagrożeniem praworządności, polski rząd właściwie zrozumie te słowa: "jako uprzejmie sformułowane, lecz określone ostrzeżenie, że Berlin poprze sankcje UE przeciwko Warszawie". Ponadto spotkanie Steinmeiera z przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego jest "subtelnym sygnałem, że Berlin nie akceptuje autorytarnej polityki rządu polskiego". Konflikt z Brukselą "Prezydent federalny nie może zrobić nic więcej" - stwierdza Hassel. "Konieczne są decyzje polityczne: szybkie zakończenie postępowania w sprawie praworządności przeciwko Warszawie, dalsze pozwy przeciwko Polsce do Trybunału Sprawiedliwości UE i skreślenie subwencji unijnych" - pisze Hassel. W osobnej relacji z Warszawy Hassel podkreśla, że Steinmeier starał się podczas wizyty w Polsce o "zachowanie równowagi" - mówił o roli wspólnej Europy, wzywał do przestrzegania demokracji i praworządności. Atmosfera lepsza niż rok temu Autor przypomina, że Steinmeier odwiedził Polskę ostatnio w maju 2017 w atmosferze znacznie bardziej napiętej niż obecnie. Ówcześna premier Beata Szydło i ówczesny szef MSZ Witold Waszczykowski "nastawieni byli retorycznie na konfrontację z UE i Niemcami". Po objęciu stanowiska premiera przez Mateusza Morawieckiego, a resortu spraw zagranicznych przez Jacka Czaputowicza "retoryka i kontakty stały się przyjemniejsze", lecz pod względem merytorycznym wszystko pozostało po staremu - ocenia Hassel. Korespondent SZ pisze, że niemieccy dyplomaci i ministrowie, a także kanclerz Angela Merkel uważali prezydenta Andrzeja Dudę za "życzliwego partnera do rozmów" i "ewentualną przeciwwagę" wobec rządu. W 2017 roku Merkel próbowała odwieść Dudę od podpisania ustaw zagrażających niezawisłości sędziów, jednak jej zabiegi okazały się nieskuteczne.