To była "klasyczna zasadzka" - pisała belgradzka prasa po zabójstwie 57-letniego adwokata Dragoslava Ognjanovića. Czytelnicy są już dobrze zaznajomieni z żargonem mafijnym - Ognjanović był 19. (tylko w tym roku) ofiarą mafijnych porachunków w Serbii. Został zastrzelony przed swoim mieszkaniem, jego 26-letni syn doznał obrażeń ręki. Do tej pory nikt z podejrzanych nie został aresztowany. Ognjanović był znanym prawnikiem. Na początku tego stulecia był członkiem zespołu doradców prawnych byłego serbskiego prezydenta Slobodana Miloševića, który odpowiadał za zbrodnie wojenne. W ostatnich latach wśród klientów Ognjanovića znalazły się znane postaci serbskiego świata przestępczego. Na zabójstwo prawnika jego koledzy po fachu odpowiedzieli tygodniowym strajkiem - w całym kraju. "Kto odważy się teraz przejąć sprawy klientów, którzy mają do czynienia z mafią i morderstwami?" - pyta Božo Prelević, znany prawnik współkierujący kiedyś serbskim MSW. "Zabójcy wysłali jasną wiadomość do prawników" - mówi Prelević w wywiadzie dla Deutsche Welle. Ślady prowadzą do Czarnogóry Znawcy przestępczego świata Belgradu twierdzą, że ostatnie zabójstwo należy do serii krwawych porachunków dwóch walczących grup narkotykowych. Ognjanović reprezentował ostatnio Lukę Bojovića, jednego z najsłynniejszych bossów serbskiej mafii. Chociaż odsiaduje wyrok w hiszpańskim więzieniu, Bojović rzekomo kontroluje swój bałkański biznes. W ostatnich latach zostało zamordowanych w Belgradzie kilku jego wspólników, w tym brata. Konkurujące na rynku narkotyków klany pochodzą ze Škaljari i Kavač, dwóch sąsiednich wiosek w Zatoce Kotorskiej w Czarnogórze. Walczą jednak na ulicach Belgradu, który wciąż jest uważany za ostoję zorganizowanej przestępczości. Powiązania z polityką Niektórzy podejrzewają za tym powiązania z polityką, policją i wymiarem sprawiedliwości. Spośród 124 zabójstw mafijnych od 2012 r. zarejestrowanych przez belgradzki zespół dziennikarzy śledczych KRIK, tylko dziewięć zostało do tej pory wyjaśnionych. W 87 przypadkach nie ma nawet podejrzanych. "Nie zapominajmy, że jedna ze stron w tej mafijnej wojnie ma otwarte poparcie państwa" - napisał na Twitterze redaktor naczelny KRIK Stevan Dojčinović. Prezydent Aleksandar Vučić od sześciu lat rządzi w Serbii żelazną ręką. Największe media prowadzi na krótkiej smyczy, opozycja prawie nie istnieje. Brak niezawisłych sądów, brak wolności prasy są co rusz powodem krytyki w sprawozdaniach UE z postępów w tym kraju bałkańskim. Podczas mundialu w Rosji 20-letni syn prezydenta Danilo Vučić został sfotografowany na trybunie w towarzystwie znanych twarzy ze świata przestępczego i miał na sobie tę samą koszulkę z "patriotycznym" napisem. Dlatego tylko nieliczni uwierzyli prezydentowi, gdy twierdził, że jego syn przypadkiem stał obok tych ludzi. Zwłaszcza, że te same osoby występowały w roli sił bezpieczeństwa, kiedy Vučić był zaprzysiężany. Kilku demonstrantów i dziennikarzy zostało wtedy pobitych. Poza kontrolą Przestępcami wśród zaufanych Vučića do października 2016 kierował słynny Aleksandar Stanković - blisko związany z gangiem z Kavač. Wówczas Stanković został zastrzelony w Belgradzie. To była również "klasyczna zasadzka". Wcześniej mógł latami przebywać na wolności, mimo prawomocnego sześcioletniego wyroku za handel narkotykami i usiłowanie zabójstwa. Stanković zdobył dwanaście zaświadczeń lekarskich, aby ustrzec się więzienia, ale regularnie bywał na meczach piłki nożnej Partizan Belgrad. Takim okresem karencji może cieszyć się zwykle tylko osoba o najwyższych powiązaniach z polityką. "Serbia pogrąża się w narkotykach. A ci sami przestępcy krążą wokół partii rządzącej" - mówi prawnik Prelević. Przemożna Serbska Partia Postępu Vučića jest również oskarżana o podział zamówień publicznych i lukratywnych posad dla wiernych zwolenników. "To centrum przestępczości, pieniędzy i polityki niszczy kraj i system prawny" - stwierdza Prelević. "Ale nawet najwięksi krytycy prezydenta nie ważą się twierdzić, że to Vučić zezwolił na liczne morderstwa mafijne w swoim kraju. Ten potężny polityk próbuje raczej przedstawić siebie jako aktywnego pogromcę przestępców. Ale raz uruchomione bezprawie jest niczym za późno odkryty rak" - napisał na Twitterze belgradzki sędzia Miodrag Majić. Nie można go kontrolować.