Reklama

Rosja chce odpowiedzieć na manewry NATO. Rakietami

​NATO przeprowadza obecnie wielkie manewry w Norwegii. Służyć mają one odstraszaniu. Moskwa czuję się sprowokowana i planuje ryzykowną reakcję.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg i przedstawiciele 29 krajów sojuszu NATO dokonali we wtorek inspekcji największych manewrów Sojuszu od czasu zakończenia zimnej wojny. Na poligonie w pobliżu norweskiego miasta Trondheim trzy tys. żołnierzy w trakcie godzinnego pokazu zademonstrowało swoje umiejętności. Oprócz opancerzonej piechoty w pokazie wzięły udział 32 myśliwce oraz okręty wojenne.

Pokaz unaocznił m.in. manewr lądowania eskortowany z powietrza, ukazujący koordynację działań na lądzie, morzu i w powietrzu.

Dla Moskwy to prowokacja

Moskwa traktuje manewry NATO jako prowokację, przede wszystkim dlatego, że odbywają się one w państwie będącym jej bezpośrednim sąsiadem.

Reklama

W reakcji na ćwiczenia rosyjska armia zapowiedziała niedawno testy rakiet swojej floty na międzynarodowych wodach u wybrzeży Norwegii. Jak wynika z oficjalnych informacji przekazanych cywilnemu nadzorowi przestrzeni powietrznej, od czwartku do soboty testy rosyjskich rakiet mogą odbywać się w tym samym obszarze, gdzie ćwiczą oddziały NATO.

Jak podał norweski MON, manewry przebiegają do tej pory planowo. - Żołnierzom marzną nogi, ręce i nosy, ale udało się przerzucić ogromną liczbę żołnierzy - powiedział norweski minister obrony Frank Bakke-Jensen, podkreślając, że ćwiczenia są praktycznym przykładem kolektywnej obrony.

Szef Sojuszu Stoltenberg podkreślił raz jeszcze, że manewry nie są skierowane przeciwko Rosji. - NATO ćwiczy, by móc zapobiegać konfliktom, a nie prowokować konflikty. Rosja została poinformowana o manewrach i miała nawet możliwość wysłania na ćwiczenia swoich obserwatorów.

Manewry "Trident Juncture" zaczęły się w ubiegły czwartek i mają trwać do przyszłego tygodnia. Bierze w nich udział 50 tys. żołnierzy z państw NATO oraz państw partnerskich, Finlandii i Szwecji. Kontyngent 8000 żołnierzy Bundeswehry jest drugim co do wielkości po Amerykanach.

Niemcy przyjmują w przyszłym roku dowództwo

Celem manewrów jest wysłanie odstraszającego sygnału pod adresem Rosji i ćwiczenia na ewentualność konieczności obrony jednego z państw NATO przez Sojusz. Może to nastąpić, kiedy jedno albo kilka z 29 państw członkowskich zostałoby zaatakowane przez wroga. Taka sytuacja przewiduje pomoc i wsparcie ze strony innych sojuszników.

Wysoka liczebności żołnierzy Bundeswehry wynika z tego, że Niemcy od początku 2019 r. będą dowodzić oddziałami szybkiego reagowania VJTF. Powołano je do życia w następstwie aneksji Krymu i rosyjskiej interwencji w Donbasie. Są one elementem strategii odstraszania wobec Rosji.

(dpa/ma)

Deutsche Welle

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy