Sprawa reparacji obciąża relacje grecko-niemieckie od dziesięcioleci. W czasie swojej brutalnej okupacji w czasie II wojny światowej Niemcy zamordowali około 300 tys. obywateli Grecji, wyzyskali ten kraj gospodarczo, a w czasie odwrotu zniszczyli na dodatek infrastrukturę. Zmusili też grecki bank centralny do udzielenia im "pożyczki" o dzisiejszej wartości 10 mld euro. Pożyczka ta nigdy nie została zwrócona. Pomimo to niemiecki rząd uważa sprawę reparacji wojennych za zamkniętą. Rzecznik rządu RFN Steffen Seibert odpowiedział na pytanie DW, że sprawa reparacji "pod względem prawnym, jak i politycznym została ostatecznie uregulowana". Niemcy wskazują przy tym na dwie umowy. W 1960 r. w ramach wielostronnej umowy zawartej przez państwa zachodnie Europy Niemcy wypłacili Grekom 115 mln marek. Istniał wtedy jakoby "obszerny system odszkodowawczy", z którego skorzystać miała także Grecja. Poza tym w traktacie "dwa plus cztery" przygotowujący powtórne zjednoczenie Niemiec w 1990 r. "nie przewidziano żadnych dalszych reparacji" - argumentuje niemiecki rząd. "Na właściwej drodze, we właściwym momencie" Seibert dodał także, że w tej sprawie nie ma jak dotąd żadnej oficjalnej inicjatywy greckiego rządu. Gwoli precyzji powinien jednak wyjaśnić, że nie ma żadnej nowej inicjatywy, ponieważ takowe pojawiały się już w ostatnich latach, szczególnie u szczytu greckiego kryzysu zadłużeniowego, kiedy w 2015 r. do władzy doszedł lewicowy rząd Alexisa Tsiprasa. Jednak już wkrótce może pojawić się kolejna inicjatywa. Pod koniec września szef greckiego MSZ Nikos Kotzias rozmawiając w Atenach ze swoim niemieckim kolegą Heiko Maasem stwierdził, że "to co pod względem historycznym jest słuszne, trzeba poruszyć na właściwej drodze i we właściwym momencie". Ten moment może nadejść już w grudniu. Wtedy przewodniczący parlamentu Nikos Voutsis ma przedłożyć na posiedzeniu plenarnym raport komisji reparacyjnej. Według informacji DW kwota roszczeń reparacyjnych opiewa na niemal 300 mld euro. "Szansa istnieje" Jakie szanse miałaby Grecja, by dochodzić tych roszczeń? - Grecy próbowali już wielokrotnie przed krajowymi i międzynarodowymi sądami. Jak dotąd bezskutecznie - mówi berliński specjalista od prawa państwowego prof. Ulrich Battis. Jednak jak dodaje, nie można całkiem wykluczyć, że szansa istnieje. W ramach tzw. umowy londyńskiej z 1952 r. ówczesna Republika Federalna uzgodniła z zachodnimi aliantami (bez zniewolonej przez Sowietów Polski), że ostateczne uregulowanie reparacji wojennych nastąpi w ramach traktatu pokojowego. Dlatego w czasie starań o ponowne zjednoczenie Niemiec strona niemiecka świadomie uniknęła zawarcia traktatu pokojowego - zaznacza prof. Battis. Stąd nazwa "traktat dwa plus cztery" i obecne stanowisko Niemiec - "nie ma żadnego traktatu pokojowego, dlatego nic nie dostaniecie". Jednak nie chodzi tu tylko o "prawne triki", jak nazwał to kiedyś premier Tsipras. - Traktat ten podpisany został przez wszystkie strony. Nic nikomu nie narzuciliśmy - twierdzi prawnik. Byle nie dopuścić do precedensu W istocie Berlinowi nie chodzi tyle o Grecję, ale o to, by uniknąć precedensu. Jeśli Grecji udałoby się uzyskać reparacje, domagać by się ich mogli pozostali dawni przeciwnicy i państwa okupowane. Z pewnością Berlin stał się jeszcze bardziej czuły na tym punkcie odkąd sprawa reparacji odżyła także w Polsce. Odbyło się nawet polsko-greckie spotkanie w wąskim gronie w celu wymiany doświadczeń - potwierdził w rozmowie z DW przewodniczący komisji reparacyjnej greckiego parlamentu Triantafyllos Mitafides. W spotkaniu wziął udział jego polski odpowiednik poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS). - Niektóre punkty z greckiego raportu były dla nas bardzo pomocne - mówi Mularczyk. - Nasz raport będzie jednak bardziej szczegółowy - dodaje. Przedstawiciele polskiej komisji rozmawiali w Atenach także z greckimi adwokatami, którzy reprezentowali ofiary masakry w Distomo. W miejscowości tej w czerwcu 1944 r. SS zamordowała bestialsko 218 osób, w tym starców, kobiety i dzieci. Niemieccy siepacze puścili z dymem całą wieś. Grecki sąd pierwszej instancji skazał w 1997 r. RFN na zapłacenie 40 mln euro odszkodowania. Niemcy odmówili jednak wykonania wyroku, a Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze przyznał im rację. - W Polsce mamy tysiące takich wsi - zaznaczył Mularczyk w rozmowie z DW. Odpowiednio wyższe są także polskie roszczenia. Komisja sejmowa zajmująca się wyliczeniem strat wojennych oszacowała je na około 740 mld euro. Na początku 2019 r. Mularczyk chce przedstawić gotowy raport opinii publicznej. Dopiero wtedy okaże się, czy Polska wystąpi oficjalnie z roszczeniami reparacyjnymi. Ateny i Warszawa liczą na ustępstwa Berlina Zarówno Ateny, jak i Warszawa liczą na to, że Niemcy wraz z rosnącą presją staną się bardziej skorzy do ustępstw. - Spodziewamy się, że Berlin będzie próbował rozwiązać tę sprawę indywidualnie - uważa Mularczyk. - Jeśli nie uda nam się osiągnąć postępów, istnieje także opcja współpracy celem umiędzynarodowienia tego tematu - dodaje polityk PiS. Jednak polsko-grecka współpraca może być pod względem politycznym trudna. Polska jest rządzona przez prawicę, Grecja przez lewicę. Nie ma wielu tematów, które łączą oba te rządy. Jednym z nich jest właśnie sprawa reparacji i jej znaczenie dla polityki wewnętrznej - w obu krajach odbędą się w przyszłym roku wybory powszechne, a także europejskie. Zarówno w Polsce, jak i w Grecji roszczeniami reparacyjnymi można zdobyć punkty u elektoratu. Według sondaży ponad połowa Polaków uważa, że byłoby dobrze, gdyby Polska wystąpiła z roszczeniami wobec Niemiec. Na pytanie DW, czy niemiecki rząd wie o ewentualnej współpracy między Polską a Grecją w sprawie reparacji Steffen Seibert nabiera wody w usta: - Prawdę mówiąc nie mam na ten temat żadnych informacji i byłoby to też dziwne, gdybym je miał. Polska redakcja Deutsche Welle / współpraca: Spiros Moskovou (Redakcja Grecka DW)